wtorek, 21 lutego 2012

~Megan~

~Megan~
Zadzwonił mi telefon. Na wygaszaczu pojawił się numer nieznany mojej
książce telefonicznej. Bez wahania odebrałam, myśląc, że to kolejny
fotograf błagający mnie o sesję na okładkę jakiegoś znanego magazynu
w stylu "ELLE" lub "VOUGE". Interesują mnie tylko
elitarne pisma. Kobiecy głos przedstawił się jako pracownik opieki
społecznej i w ciągu kilkunastu sekund poinformował mnie, że moi
rodzice mieli śmiertelny wypadek, a moją młodszą siostrą mam się
zająć ja. Momentalnie moje oczy pokryły się warstwą łez, a
perfekcyjny makijaż rozpłyną się po całej twarzy. Nadawca połączenia
poprosił o szybkie podjęcie decyzji w związku z Lexi i poinformowanie
opieki społecznej o tym, po czym pożegnał się bez emocji. Nie mógł
się nią zająć nikt poza mną. Cała dalsza rodzina albo zmarła, albo
straciła ze mną kontakt. Pewna byłam jednego, moja młodsza siostra nie
spędzi ani minuty w domu dziecka oraz żadnej innej tego typu placówce.
Gdy pozbierałam myśli do kupy, weszłam na stronę wizzarda i
zabukowałam bilet lotniczy w jedną stronę, do Londynu. Miałam się
stawić na lotnisku za 3 dni. Pozostały mi tylko 72 godziny na ogarnięcie
wszystkich spraw związanych z modelingiem, mieszkaniem, rachunkami i kupą
innych rzeczy. Pomyślę nad tym głębiej jutro. Teraz tylko skontaktuje
się z Lexi.
Nie czekając długo zadzwoniłam do niej i ku mojemu zdziwieniu moja, jak
mi się wydawało, malutka siostrzyczka radzi sobie świetnie. Była
trochę przybita, ale poza tym wszystko było okej. Ucieszyła się na
wiadomość, że przylatuję. Nie widziałyśmy się dobre 3 lata, bo tak
byłam pochłonięta pracą. Mam wyrzuty sumienia, że aż tak ją
zaniedbałam. Mamę i tatę z resztą też, a teraz już ich nie ma. Od 8
lat jestem samodzielna i nie obchodziła mnie rodzina, aż do teraz.
Kolejne dni minęły szybko i chaotycznie. Pozałatwiałam wszystko
włącznie z wynajęciem mieszkania. Kto by pomyślał, że tak szybko
znajdę chętną osobę. Młody, przystojny student imieniem Carl z 5
kartonami na krzyż i kotką o imieniu Walia. Od początku wiedziałam, że
z tym gościem nie będzie problemów.
Poinformowałam agencję, że na rok zawieszam moją karierę z powodów
rodzinnych. Amelie nie pytała nawet o szczegóły, zawsze ją za to
ceniłam. Nie wsadzała nosa w nieswoje sprawy. W dzisiejszych czasach
mało jest takich osób. 
W dzień wylotu wpadłam do Levis'a i kupiłam Lexi parę fajnych
spodni oraz tunikę w szaro-niebieskie kwiatki z H&M. Mam nadzieję,
że spodobają jej się te małe upominki, bo szczerze powiedziawszy nie
mam pojęcia, co ona nosi.
O 17:00, już  po oddaniu bagaży i odprawie, czekałam na start samolotu.
Pilot powitał nas przyjaźnie i poinformował o warunkach atmosferycznych.
Dużo mnie obchodzi ilość chmurek na niebie, ważne to, żeby utrzymać
się w locie. 
Ok. godziny 22:30 wylądowaliśmy. Lot odbył się bez zbędnych
turbulencji, a za to dzięki wielkie Bogu. Po załatwieniu potrzeb
fiziologicznych i odebraniu dwóch wielkich walizek, wsiadłam do
najbliżej mi taksówki i zajechałam pod dosyć dużą posiadłość z
zadbanym ogrodem, oświetlonym latarniami. W większości okien świeciło
się światło, więc miałam pewność, że Lexi jest w domu, poza tym
dobrze wiedziała, że dzisiaj przylatuję. Zapłaciwszy kierowcy sumę
rachunku oraz zostawiwszy spory napiwek, wysiadłam z pojazdu i wraz z
bagażem ruszyłam w kierunku malutkiego tarasu. Stanęłam przed
czerwonymi, sosnowymi drzwiami i nacisnęłam biały przycisk z obrazkiem
przedstawiającym dzwonek. Usłyszałam powszechnie znany dźwięk i
czekałam, aż ktoś otworzy. W głowie miałam tylko jedno pytanie,
"Co teraz?"
~~~~
Sue xxx

4 komentarze:

  1. Weź wyjdź i zacznij pisać książki .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre, dobre. To prawda Sue ma mega talent do pisania. Alex XX

      Usuń
    2. Bardzo Ci dziękuję, ale nie przesadzajmy. Sue xxx

      Usuń