~Megan~Zadzwonił mi telefon. Na wygaszaczu pojawił się numer nieznany mojej książce telefonicznej. Bez wahania odebrałam, myśląc, że to kolejny fotograf błagający mnie o sesję na okładkę jakiegoś znanego magazynu w stylu "ELLE" lub "VOUGE". Interesują mnie tylko elitarne pisma. Kobiecy głos przedstawił się jako pracownik opieki społecznej i w ciągu kilkunastu sekund poinformował mnie, że moi rodzice mieli śmiertelny wypadek, a moją młodszą siostrą mam się zająć ja. Momentalnie moje oczy pokryły się warstwą łez, a perfekcyjny makijaż rozpłyną się po całej twarzy. Nadawca połączenia poprosił o szybkie podjęcie decyzji w związku z Lexi i poinformowanie opieki społecznej o tym, po czym pożegnał się bez emocji. Nie mógł się nią zająć nikt poza mną. Cała dalsza rodzina albo zmarła, albo straciła ze mną kontakt. Pewna byłam jednego, moja młodsza siostra nie spędzi ani minuty w domu dziecka oraz żadnej innej tego typu placówce. Gdy pozbierałam myśli do kupy, weszłam na stronę wizzarda i zabukowałam bilet lotniczy w jedną stronę, do Londynu. Miałam się stawić na lotnisku za 3 dni. Pozostały mi tylko 72 godziny na ogarnięcie wszystkich spraw związanych z modelingiem, mieszkaniem, rachunkami i kupą innych rzeczy. Pomyślę nad tym głębiej jutro. Teraz tylko skontaktuje się z Lexi. Nie czekając długo zadzwoniłam do niej i ku mojemu zdziwieniu moja, jak mi się wydawało, malutka siostrzyczka radzi sobie świetnie. Była trochę przybita, ale poza tym wszystko było okej. Ucieszyła się na wiadomość, że przylatuję. Nie widziałyśmy się dobre 3 lata, bo tak byłam pochłonięta pracą. Mam wyrzuty sumienia, że aż tak ją zaniedbałam. Mamę i tatę z resztą też, a teraz już ich nie ma. Od 8 lat jestem samodzielna i nie obchodziła mnie rodzina, aż do teraz. Kolejne dni minęły szybko i chaotycznie. Pozałatwiałam wszystko włącznie z wynajęciem mieszkania. Kto by pomyślał, że tak szybko znajdę chętną osobę. Młody, przystojny student imieniem Carl z 5 kartonami na krzyż i kotką o imieniu Walia. Od początku wiedziałam, że z tym gościem nie będzie problemów. Poinformowałam agencję, że na rok zawieszam moją karierę z powodów rodzinnych. Amelie nie pytała nawet o szczegóły, zawsze ją za to ceniłam. Nie wsadzała nosa w nieswoje sprawy. W dzisiejszych czasach mało jest takich osób. W dzień wylotu wpadłam do Levis'a i kupiłam Lexi parę fajnych spodni oraz tunikę w szaro-niebieskie kwiatki z H&M. Mam nadzieję, że spodobają jej się te małe upominki, bo szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia, co ona nosi. O 17:00, już po oddaniu bagaży i odprawie, czekałam na start samolotu. Pilot powitał nas przyjaźnie i poinformował o warunkach atmosferycznych. Dużo mnie obchodzi ilość chmurek na niebie, ważne to, żeby utrzymać się w locie. Ok. godziny 22:30 wylądowaliśmy. Lot odbył się bez zbędnych turbulencji, a za to dzięki wielkie Bogu. Po załatwieniu potrzeb fiziologicznych i odebraniu dwóch wielkich walizek, wsiadłam do najbliżej mi taksówki i zajechałam pod dosyć dużą posiadłość z zadbanym ogrodem, oświetlonym latarniami. W większości okien świeciło się światło, więc miałam pewność, że Lexi jest w domu, poza tym dobrze wiedziała, że dzisiaj przylatuję. Zapłaciwszy kierowcy sumę rachunku oraz zostawiwszy spory napiwek, wysiadłam z pojazdu i wraz z bagażem ruszyłam w kierunku malutkiego tarasu. Stanęłam przed czerwonymi, sosnowymi drzwiami i nacisnęłam biały przycisk z obrazkiem przedstawiającym dzwonek. Usłyszałam powszechnie znany dźwięk i czekałam, aż ktoś otworzy. W głowie miałam tylko jedno pytanie, "Co teraz?"~~~~
Sue xxx
super:*
OdpowiedzUsuńbaś:*
Weź wyjdź i zacznij pisać książki .
OdpowiedzUsuńDobre, dobre. To prawda Sue ma mega talent do pisania. Alex XX
UsuńBardzo Ci dziękuję, ale nie przesadzajmy. Sue xxx
Usuń