poniedziałek, 20 lutego 2012

~Lexi~


  ~Lexi~

Dzień zaczął się jak każdy inny. O 6:00 zadzwonił mi budzik, który oznaczał, że powinnam wstać i zacząć szykować się do szkoły. Zwlekłam się z łóżka i odsłoniłam zasłony. Ku moim oczom ukazał się szary Londyn. Był maj, a tutaj ciągle deszcz i zachmurzone niebo, świętem jest gdy świeci słońce.  Skierowałam się w stronę łazienki i odbyłam tam poranną toaletę, zajęło mi to więcej niż na co dzień, może dlatego, że mama mnie nie popędza. Rodzice wyjechali trzy dni temu do Brighton, a dzisiaj powinni już wracać. Ruszyłam z łazienki prosto do kuchni by wziąć dobie coś do jedzenia. Nie miałam już nic konkretnego w lodówce i wyciągnęłam z niej mleko i sięgnęłam po płatki. Zajęłam miejsce na blacie i zaczęłam jeść.  Słyszałam, że w moim pokoju dzwoni telefon, to zapewne Maci. Nie mając siły olałam go i jadłam dalej. Niestety telefon dzwonił oczekując aż odbiorę. Po zjedzeniu płatek pobiegłam do pokoju i zaspanym jeszcze głosem odebrałam:
-Halooo-zaczęłam ziewać.
-Lexi, kochanie, czemu nie odbierasz po pierwszym sygnale, nieważne - gadała jak najęta – słyszałaś, że nie ma pierwszej lekcji, nawet jeśli nie to będę u ciebie za kilka minut, do zobaczenia, buziaki.
Rozłączyła się. Maci jest moją najlepszą przyjaciółką i nie potrafię jej odmawiać, nie jestem w ogóle co do niej asertywna.  Powiadomiła mnie, że nie ma pierwszej lekcji. Bardzo zła postanowiłam się położyć i poczekać na nią te kilka minut. Była szybsza niż myślałam. Nie zdążyłam dobrze poleżeć, a ona już dzwoniła do drzwi.  Pobiegłam uśmiechnięta otworzyć jej drzwi. Wskoczyła do mojego domu i rzuciła mi się na szyje, od zawsze to robi.  Wyglądała dzisiaj ładniej niż zwykle, pozostaje pytanie czemu.  Jej włosy były spięte w luźnego kłosa, a ubrana była w szare zakolanówki, białe, krótkie trampki, zielone szorty, biały t-shirt i czarną koszulę w kratę, niby banalnie, ale na niej wszystko wygląda pięknie. Była cała w skowronkach. Nie byłam pewna o co chodzi dopóki nie zobaczyłam, że dzisiaj jest drugi maja, a dokładniej Mat i Maci są ze sobą już ponad pół roku. Uśmiechnęłam się do niej zadziornie i rzuciłam się by przytulić ją jak najmocniej. Od razu wiedziała, że zrozumiałam czemu jest dzisiaj wesoła aż w nadmiarze. Zaczęła mi opowiadać o tym jaki Mat jest cudowny, mimo to, że mówi mi o tym codziennie. Zbliżała się godzina ósma piętnaście co oznaczało, że powinnyśmy chodzić. Wzięłam kluczyki od samochodu, założyłam kurtkę i zatrzasnęłyśmy za sobą drzwi.
W szkole jak to w szkole było nudno i dużo nauki. W połowie matematyki do klasy weszła pani dyrektor, zawołała mnie żebym wyszła z nią z klasy, pierwszą myślą, która przemknęła mi przez głowę było „co ja takiego złego zrobiłam”? Ruszyłam z miejsca i wyszłam z nauczycielką z klasy. Bałam się, ale nie wiedziałam jeszcze czego. Gdy skończyła mówić moje oczy napłynęły łzami, nie potrafiłam powstrzymać się od płakania. Wbiegłam do klasy, spakowałam książki i wybiegłam ze szkoły, jeszcze nie wiedziałam gdzie pójdę. Pani dyrektor powiedziała mi o najgorszej rzeczy jaka mogła w moim, jeszcze krótkim, życiu spotkać, powiedziała mi, że moi rodzice nie żyją. Śpieszyli się bardzo do domu, ponieważ tacie wypadło coś w pracy. Jechali bardzo szybko i nie zauważyli samochodu jadącego z naprzeciwka, zginęli na miejscu.  Zaczęłam biec w kierunku parku. Usiadłam pod jakimś drzewem i zajrzałam do torby, miałam w niej paczkę papierosów, którą dał mi rano Mat żebym mu przetrzymała. Bez wahania sięgnęłam po papierosa, to był mój pierwszy raz, podpaliłam go i zaciągnęłam się dymem. Zdziwiło mnie to, że nie zaczęłam się dusić. Wypaliłam jeszcze trzy, a może cztery. Położyłam się na mokrej trawie i zaczęłam myśleć co teraz będzie.
 ________________________________________________________________________________
Tak więc jest pierwsza postać. Lexi, mam nadzieję, że Wam się spodoba i polubicie nie tylko ją, ale wszystich bohaterów. Komentujcie i wyrażajcie opinie, na których zależy nam najbardziej na świecie. Jest krótko, ale to dopiero początek :D. Alex XX

2 komentarze: