piątek, 24 lutego 2012

~George~

~George~


Dzisiaj przesłuchanie. Nie, na pewno nie spodobam im się. Przecież przygodę z gitarą zacząłem dopiero 2 lata temu. To za krótko. Jestem zbyt cienki. Nie wytrzymam. Muszę się wyluzować. W tym momencie sięgnąłem po rączkę od szuflady, po czym ją otworzyłem. Wyciągnąłem książkę, następnie przerzuciłem kilka kartek. Dokładnie pomiędzy stroną 82, a 83 tkwiła mała, foliowa torebeczka. Wypełniająca ja marihuanna miała zgniło-zielony kolor i bardzo ładnie pachniała. Wyciągnąłem z kieszeni jeansów bletkę i skręciłem idealnego skręta. Zapaliłem i zaczął się chill. Widziałem różne dziwne i niezwykłe rzeczy. To był mój idealny świat. Niestety został zburzony przez dzwonek. Wstałem z podłogi, na której nie wiem jak się znalazłem i ruszyłem chwiejnym krokiem do drzwi. Nie patrząc przez wizjer kto mnie niepokoi przesunąłem stalową zasówę. Zobaczyłem uśmiechniętą Max, która trzymała siatki ze spożywczymi zakupami. Nie chciałem żeby wiedziała o tym, iż się zjarałem więc udawałem jak tylko umiałem normalnego człowieka. Już po 5 minutach mojej srednio dobrej gry aktorskiej, siostra zapytała co paliłem. Nie wiedziałem jakim cuden to zauważyła. Przecież każdemu się czasem zdarza uderzyć z impetem w ścianę. Gdy już wszystkie zakupy, które razem ze mną przeżyły zderzenie, trafiły do lodówki i na półki, pośpiesznym krokiem udałem się do swojego pokoju. Spojrzałem na g-shock'a, którego miałem na ręce, była 14:45. Przesłuchanie, o którym zdąrzyłem zapomnieć, było zaplanowane na 16. Godzina i 15 minut to mało jak na przećwiczenie piosenek, a zarazem dostanie się na drugi koniec miasta. Dziś był ten dzień, kiedy nie możliwe staje się możliwe i to z wielu względów. Otworzyłem wielkie okno, bo dym ze skun'a zaczął mnie denerowować. Poszedłem do sporej, białej szafy i wyciągnąłem koszulkę z napisem "Born to fuck". Aktualny t-shirt, który miałem na sobie, nie był odpowiedni do wyjścia na miasto. Wziąłem elektryka i usiadłem na zabałaganionym łóżku. Z utrzymaniem porządku od zawsze miałem problem. Zacząłem grać. Wpadłem w błogi trans. Uwielbiam to uczucie. Następnie spakowałem instrument w futerał. Założyłem go sobie na plecy i włożyłem paczkę marlboro w kieszień. Wyszedłem i zacząłem iść w stronę najbliższego przystanku. Posiedziałem na drewnianej ławcę około 5 minut, po czym wsiadłem do piętrowego, czerwonego autobusu. Skasowałem kartę i zająłem miejsce przy oknie. Przez 12 przystanków gapiłem się na panoramę Londynu. Wysiadłem na water street. Moim oczom ukazał się szklany budynek. Popchnąłem ciężkie, obrotowe drzwi i znalazłem się w jego wnętrzu. Podszedłem do recepcji, gdzie siedziała ładna, jasnowłosa dziewczyna z błękitnymi oczami i malinowymi ustami. Zapytałem obojętnie, czy wie, na którym piętrze odbywa się casting do zespołu o nazwie " Black Rebbel's". Caroline, o ile dobrze wyczytałem z plakietki oznajmiła, iż przesłuchanie się skończyło, bo wybrali jakiegoś tam dzieciaka. Myślałem, że się zastrzelę. To było moje największe marzenie i nie zamierzałem się poddać. Złapałem lidera zespołu i zagrałem mój ulubiony kawałek. Przesłuchali. Jednym słowem zrujnowali mi życie.
Wróciłem do domu. Bez słowa poszedłem do swojego królestwa. Zaległem na łóżku i małymi łyczkami upijałem zawartość butelki o gorzkim smaku. Nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
Obudziło mnie głatwone szarpanie. Ledwo otworzyłem oczy, a przed swoją twarzą zobaczyłem mężczyznę w średnim wieku, nieogolonego, śmierdzącego alkoholem. W ręce trzymał nóż. Celował nim w moją klatkę piersiową, prosto w serce. Od razu wiedziałem kim jest ten zniszczony życiem facet. To był mój tatuś. Mój ukochany ojciec. Łzy pociekły mi ciórkiem, bo nie wiedziałem czemu chce mnie skrzywdzić. Nagle ktoś wpadł do pokoju i odciągnął mężczyznę, niestety zdąrzył wbić ostrze w mój brzuch. Straciłem przytomność, ale jeszcze przed tym widziałem dużo krwi wokół mnie.


Sue xx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz