piątek, 30 marca 2012

~Effy~

~Effy~

Obudziłam się w ciemnym, wilgotnym miejscu. Wszędzie unosił się zapach stęchlizny. Przerażenie opanowało moje ciało, a szok nie pozwalał na żaden ruch ucieczki. 
Dotknęłam brudną ręką obolałą twarz. Zatrzymałam się na spuchniętej wardze i zaczęłam ją macać koniuszkami palców.
W głowie szamotały mi się miliony pytań, na które nie znałam ani jednej odpowiedzi. Rozejrzałam się po ciemnym pomieszczeniu. W kącie stał stary, drewniany kredens. Całokształt wystroju wskazywał na to, iż jestem przetrzymywana w czyjejś piwnicy. Zachciało mi się płakać. Dopiero co wyszłam z nałogu, zaczęłam nowe życie. Nie takie piękne, jak poprzednie, ale też nie mogłam narzekać, gdy nagle ktoś ten spokój zaburzył. Po policzku poleciała mi jedna, pojedyńcza łza. Chwilę później znalazła się na zakurzonej, betonowej podłodze. Wzrok przeniosłam na schody, kierując w górę, aż dostrzegłam potężne drzwi. W jednym, krótkim momencie przypomniałam sobie ciąg zdarzeń oraz powód, dla którego tutaj jestem.
Wyszłam na zewnątrz, nie wiem czemu, ale wyszłam. W pewnej, na pozór spokojnej, chwili zauważyłam Marco, który szczerzył zęby do osoby stojącej za mną. Dostałam w głowę i obudziłam się tutaj. 
Przerażała mnie ta sytuacja. Czego on mógł chcieć ode mnie ? Kupowałam od niego tylko amfe, koke i inne używki. Nigdy nie miałam z nim bliższego kontaktu.
Rozmyślenia przerwał głośny huk drzwi oraz postać, która zwinnym krokiem znalazła się przed moim obliczem. Spojrzałam na twarz osoby stojącej. Twarz mężczyzny zasłaniały mu śliczne loczki, więc nie potrafiłam go rozpoznać. Władczo wziął mnie za rękę i zaczął prowadzić schodami na górę, cały czas przy tym uśmiechając się. Zauważyłam, że jego policzki zdobią urocze dołeczki, które zawsze mnie urzekały. Weszliśmy do ładnego salonu, w którym siedział Marco. 
-Moja kochana Elizabeth, co za spotkanie. Myślałaś, że zdołasz mi uciec, nie płacąc zaległej kasy ? Wybacz słońce, ale nie ze mną takie numery. Masz tydzień na wpłacenie mi na konto 1000 funtów, albo rozegramy sprawę inaczej. Myślę, że nie chcesz żeby Max się stało coś złego.-zaczął mówić.
-Skąd wiesz o niej?! Nie masz prawa jej nic zrobić, rozumiesz?! Poza tym skąd ja mam wziąć tyle pieniędzy w 7 dni?! Popieprzyło cie do reszty?!-zaczęłam krzyczeć.
-Spokojnie. Złość urodzie szkodzi, której tobie nie brak. Promyczku masz jeszcze drugi wybór, możesz zacząć dla mnie pracować tak jak Harold. Upominałabyś się od innych niezapłaconych rachunków, które brali na krechę w szale pragnienia spędzenia kolejnej godziny w świecie, w którym nie może wydarzyć się nic złego. Mogę to nazwać zawodowo asystentka Harrego. Pasuje ci, słoneczko?-uśmiechnął się.
-Tak pasuje, a teraz mnie wypuść. Nawet nie wiem gdzie jestem. To chore !-wykrzyczałam.
-Oczywiście. Harry odwieź piękną Effy do domu, żeby się odświeżyła, gdyż pierwszego klienta załatwiacie dzisiaj.-powiedział szybko i wyprosił nas z pokoju.
W milczeniu poszłam za Loczkiem, który zaczął kierować się do wyjścia. Wsiedliśmy do bordowego opla.
-Gdzie mieszkasz?-w końcu się odezwał swoim nieziemskim głosem z nutką chrypki.
- Fuzzle 240 Street. To raczej biedniejsza dzielnica, ale ma swój klimat.-odpowiedziałam.-Czemu to robisz?
-Pracuję dla Marco? No cóż miałem tak samo dług jak i ty, a on tylko poszedł mi na rękę i zaproponował współpracę. Rzadko to robi, więc ciesz się. Inny po upływie 7 dni każe mi sprzątnąć. No wiesz, brudna robota. Z czasem przyzwyczaisz się.-wymamrotał i skupił się na prowadzeniu samochodu.
Dalszą jazdę spędziliśmy w grobowej ciszy, aż do dotarcia pod mój blok. 
-Będę tu z powrotem za godzinę, bądź gotowa.
-A nie chciałbyś wejść ze mną na górę?-nie wiem co mnie podkusiło, ale musiałam o to zapytać.
Harry momentalnie się rozchmurzył, a na jego twarzy pojawiły się cudowne dołeczki. 
-Nigdy tego nie robię, ale ty wydajesz się bardzo sympatyczna, poza tym niezmiernie mnie kręcisz.-odpowiedział.
Chwilę później oboje zniknęliśmy w głębi klatki schodowej.
~~~
No cóż, tekst może nie rozwala na milion kawałeczków, ale jednak jest. Wybaczcie za długą przerwę, ale byłam strasznie zabiegana. Na pewno nie spodziewaliście się takiego ciągu zdarzeń! Mam nadzieję, że jesteście zaskoczeni. Pasuje wam Harold w roli złego chłopca? Myślicie, że dojdzie do zbliżenia między nim, a Effy ? / Pedro xx.
-

czwartek, 29 marca 2012

~Max~

~Max~

 Wstałam z ponurą miną i beznadziejnym humorem. Dzisiaj jest o tyle dobry dzień, że jest rozprawa sądowa w temacie ojca. Koło godziny siedemnastej mamy się spotkać z pełnomocnikiem mamy przed salą sądową. Ciekawe kto wygra dzisiejszego dnia.
 Mama krzyknęła żebym się zbierała, bo niedługo jedziemy do Georga. Wyciągnęłam ręce w powietrze w celu rozciągnięcia się i z wielką niechęcią wstałam z wygodnego łóżka. 
 Za oknem jest dzisiaj dość ładnie, chociaż to dobre. Wyjęłam z szafy brzoskwiniowe rurki, białą bluzkę w granatowe paski i czarne Conversy sięgające mi za kostkę. Z tym i bielizną wyjętą z komody, powędrowałam do łazienki. Po drodze złapała mnie mama i mocno przytuliła. Robi to co raz częściej powtarzając przy tym, że mnie kocha. Ja jako kochająca nade wszystko córka odwzajemniam uczucia i także ją przytulam.
 Po serii czułości udało mi się dostać do łazienki. Szybki i zimny prysznic, to jest to czego mi teraz trzeba. Moje niesforne, miętowe włosy splotłam w niedbałego kłosa i ułożyłam wiecznie roztrzepaną grzywkę. Włożyłam na siebie naszykowane ubrania i wyszłam na przyrządzone przez mamę śniadanie.
 Całą kuchnie przepełniał zapach świeżo usmażonych naleśników, cynamonowej herbaty i malinowych muffinek z kawałkami białej czekolady, wyjętymi prosto z pieca. Usiadłam przy czarnym stole i czekałam na posiłek w milczeniu. 
-Dzisiaj zapowiada się piękny, lecz długi dzień. Jakie masz planyyyy?-Przeciągnęła głośno ziewając.
-Zapewne podobne do twoich. Pojadę z tobą do szpitala, potem do sądu. Po powrocie pewnie uwale się na łóżku i włączę jakiś serial albo po prostu pójdę spać, a przed wyjściem do Georga wybiorę się do Milk Shake City. Właśnie na którą jedziemy do szpitala?-Odpowiedziałam mamie smarując naleśnika sporą ilością nutelli.
-Gdzieś tak na trzynastą. Masz dwie godziny, rób do tego czasu co chcesz, ale masz być punktualnie w szpitalu, bo nie będziemy tam długo, a musimy jeszcze coś załatwić.
-To zaraz po śniadaniu wyjdę, żeby się nie spóźnić.
Resztę czasu spędziłyśmy w grobowej ciszy. To dziwne, że nie rozmawiamy, ale ostatnio nie ma o czym. Ja nic nie robię, mama wzięła urlop, ojca już nie ma, nawet nie chce o nim wspominać ani ona, ani ja, a bez Georga jest pusto w domu.  Mam nadzieję, że niedługo wróci już do nas i będzie tu weselej, może uda nam się nawiązać kontakt z Effy. Tak bardzo za nią tęsknię.
 Zarzuciłam na plecy marynarkę, głowę przyodziałam w czarny kapelusz. Wzięłam brązową torbę, do której wrzuciłam telefon, słuchawki, portfel, kluczyki od domu i samochodu, który stał bezczynnie w garażu i jeszcze kilka najpotrzebniejszych rzeczy, typu prawo jazdy. Na odchodne krzyknęłam do mamy, że wychodzę i widzimy się w szpitalu. Nie czekając na odpowiedź zamknęłam za sobą drzwi i skierowałam się do windy. Zjechałam na parter i wyszłam z budynku zakładając na nos przeciwsłoneczne okulary. Eff i George powiedzieliby, że nie wyglądam dzisiaj jak ja. To prawda, od kilku dni ubieram się w bardziej eleganckie rzeczy, chociaż moją szafę nadal przepełniają za duże bluzki i spodnie z krokiem. Ktoś mógłby stwierdzić, że zaczynam wreszcie dojrzewać. Tą osobą byłby tata, ale jego nie ma. Boże Max wyrzuć z siebie tego człowieka, jego nie ma jest zerem, nikim.
 Milk Shake City to cel mojej trasy. Przekręciłam kluczyk w stacyjce i wyjechałam z podziemnego garażu. Potrzebuję wypić przynajmniej trzy czekoladowe shake. Dawno na nich nie byłam, stęskniłam się za tym wiecznie przepełnionym ciepłą atmosferą miejscem. Jest tam zawsze przyjemni i spotyka się miłych ludzi, którzy obsługują z najpiękniejszym uśmiechem na ustach. To takie piękne, że istnieją tacy ludzie na świecie.
 Za ladą stoi dość przystojny chłopak. Często go tu widuję. Zawsze uśmiechnięty kobieciarz. Każdą próbuje poderwać, ale mu się nie udaje. Jest zbyt nachalny, ale to nie szkodzi, bo oprócz tego jest bardzo przyjacielski i wyluzowany. Uśmiechnęłam się w jego stronę jak najładniej, a on odwzajemnił tym samym, ale jego mina po chwili straciła ten ciepły wyraz. Kogoś za mną zauważył. Odwróciłam się i serce podskoczyło mi do gardła. Zaczęłam się trząść.
-Horan, przestraszyłeś mnie!-Wydarłam się na całe pomieszczenie. Na szczęście nie było tu nikogo oprócz mnie, Nialla, obsługi i dwóch innych członków One Direction.
-Przepraszam, ale męczysz mnie odkąd spotkaliśmy się w TESCO.-Powiedział ukazując swój przepiękny uśmiech. Boże, pomimo, że nie szaleję za nimi tak bardzo, to wszyscy mają zniewalające uśmiechy i całokształtem przypominają pięciu bogów. 
-W jakim sensie cię męczę?-Zapytałam podejrzliwym tonem.
-No bo...Masz fajne włosy i mi się przyglądałaś nie piszcząc na mój widok.
-Nie należę do grupy rozdartych fanek, które rzucają stanikami na scenę i krzyczą wszędzie, że was kochają. Przykro mi, po prostu lubię waszą muzykę i tyle. Coś jeszcze? Muszę złożyć zamówienie.-Powiedziałam odwracając się w stronę lady i ponownie obdarzyłam chłopaka stojącego przy kasie ciepłym uśmiechem. Na to od razu się rozchmurzył i zapytał co podać. Złożyłam zamówienie na trzy czekoladowe shake i dałam wyznaczoną ilość pieniędzy. 
-Jest coś jeszcze. Porywamy cię!-Krzyknął Niall. Podbiegł do niego Zayn z Liamem i zabrali mi moje shake. Horan przerzucił mnie przez ramię i zaczą biec. Zaczęłam krzyczeć i walić w jego plecy, ale bez dalszych skutków, bo w efekcie wylądowałam na tylnym siedzeniu nieznajomego mi samochodu. Na szczęście odzyskałam moje napoje, ale zaraz. Są tylko dwa.
-Ej, wy porywacze. Gdzie jest mój shake?!-Wydarłam się.
-No tak jakby Niall się zmęczył i go wypił.
Spojrzałam na siedzącego obok mnie Liama, a potem na szczerzącego się blondyna. Zayn odpalił samochód i popędził w nieznane. Zaczęłam ciągnąć przez słomkę mrożoną ciecz o smaku czekolady i patrzyłam z niedowierzaniem na Payna. 
-Tak w zasadzie to co ja tu robię? Czemu i gdzie mnie zabieracie? Muszę być o trzynastej w szpitalu! Zostawcie mnie!-Wierciłam się cała w zdenerwowaniu.
-Uspokój się miętowa dziewczyno.-Powiedział spokojnym tonem Zayn.
-Czemu musisz być w szpitalu?-Zapytał z zaciekawieniem i ledwo wyczuwalnym współczuciem w głosie.
-No bo muszę. Nieważne. Nie wasza sprawa. Przepraszam.-Powiedziałam. Po co oni mnie zabierają. Przecież to niedorzeczne żeby młodą dziewczynę porywać z publicznego miejsca w biały dzień. W ogóle porywanie. Nigdy bym się po nich czegoś takiego nie spodziewała. Zaczęłam nerwowo tupać nogami i walić piątkami w ramiona Zayna, bo do nich miałam najbliżej.
-Uspokój się. To ci nic nie pomoże. Jestem nad wyraz spokojny człowiekiem.-Wszyscy zaczęli się śmiać, a ja jak zwykle nie pojęłam ironicznego żartu. Mulat kręcił kółka w okół jakiegoś domu, a w zasadzie wielkiej willi na obrzeżach miasta. Pokręciłam głową i odpięłam pas. Zayn nagle zaparkował na podjeździe i zgasił auto. Wysiadłam wkurzona z samochodu i zaczęłam rozglądać się po okolicy. Tak się składa, że kiedyś tu byłam z Effy. Przyjechałyśmy tu na rowerach nie wiedząc, że te debile, bo inaczej w tej chwili nie mogłam ich nazwać, tu mieszkają. Przyjemnie i cicho. Mogłabym tu zostać, ale po co?
-Obudź się, idziemy do środka.-Pociągnął mnie za sobą Niall.
-Właściwie to po co mnie tu przywieźliście? Z jakiej racji mi, że tak powiem, zaufaliście?  To wszystko jest dość przerażające i bardzo, ale to bardzo dziwne. Kto normalny, a zwłaszcza takie gwiazdy jak członkowie One Direction porywają zwykłą dziwczynę? No nikt normalny, same dziwolągi.
 Przestronny, jasny dom, urządzony w ekskluzywnym stylu. Ładnie tu, można by się przyzwyczaić. Co ja bredzę, boże.
-Przywieźliśmy cię tu, bo ja...- tu przerwał i popatrzył porozumiewawczo na resztę towarzystwa-właściwie my, postanowiliśmy ci zaufać. Dlaczego? Wydajesz się na inną osobę niż wszyscy i zaintrygowały mnie twoje włosy.-Mrugnął do mnie wesoły irlandczyk.
-Kto powiedział, że chcę się z wami zadawać?-Zapytałam z nutką chamstwa w głosie.
-To proste, każdy chcę.-Powiedział Zayn pijąc wodę.
-To było próżne.-Przewróciłam oczami.
-Musiałem znaleźć jakiś argument, nieważne jaki. Może nas nie znasz, ale my, lubimy towarzystwo dziewczyn. Nie myśl sobie, że jesteśmy kolekcjonerami lasek, bo to nieprawda. Po prostu umiemy się dogadać z wami. Ja na przykład poznałem wspaniałą dziewczynę. Ma na imię Cher. Jest świetna. Może nie porwałem jej tak jak my dzisiaj ciebie, ale zaprosiłem ją na herbatę. Wszystko tak ładnie poszło, że oboje sobie zaufaliśmy. Szczerze to nawet dzisiaj u niej spałem, ale do niczego nie doszło. Do czego zmierzam. Niall gdy nam opowiedział o tobie, po spotkaniu w TESCO od razu stwierdziliśmy, że będziesz dobrą przyjaciółką, może jak na razie koleżanką. Wszystko pokaże czas.-Uśmiechnął się do mnie pokazując swoje piękne, proste i zarazem śnieżnobiałe ząbki. Może mogę im zaufać. Wydają się mili. Zastanawiające jest to czy znajomość ich pomogłaby mi się odkuć po ostatnim wydarzeniu. 
-To jak zaufasz nam?-Przerwał moje przemyślenia Liam.
-Postaram się, ale nie obiecuję. Nie należę do osób otwartych na ludzi przynajmniej ostatnio.-Powiedziałam kierując mój wzrok na ścianę. Nie chcę współczucia i użalania się nade mną to bez sensu.
-Coś nie tak?-Zapytał po dłuższym zastanowieniu Malik.
-Może, nie wiem, nieważne. Nie chcę o tym gadać. Mmm, tak odchodząc od tematu ufności i nie. Gdzie jest Louis i...Harry?-Wiedziałam, że czegoś mi brakowało.
-Louisa nie widziałem od rana, a Harry gdzieś jest z naszymi znajomymi. Fajne są, polubisz je. Mam nadzieję.-Powiedział Zayn. 
-Jesteście głodni-Zapytał Niall z miną dziecka, które zaraz się rozpłacze.
-Ja jestem w zasadzie głodna, ale za półgodziny powinnam być w szpitalu, a stąd tam gdzie mam się dostać jest kawałek drogi, więc muszę was opuścić. Może któryś mnie odwieźć, bo zostawiliście mnie bez samochodu.-Zrobiłam maślane oczka.
-Tak, ja cię odwiozę.-Zadeklarował się Liam. Podniósł się z kanapy, na której siedział i porwał kluczyki leżące na stoliku. Pożegnałam się z chłopakami zostawiając im mój numer, co zdaje mi się jest błędem i wyszłam z Paynem z domu. Usiadłam na przednim siedzeniu w samochodzie, którym mnie tu zabrano i zapięłam pasy.
-Ej, nie powiedziałaś jak masz na imię.-Powiedział chłopak przekręcając kluczyk w stacyjce.
-Faktycznie. Przepraszam. Jestem Max.-Uśmiechnęłam się niepewnie w stronę Liama.
-Już lepiej. Więc Max, wiem, że nie chcesz mówić, ale proszę opowiedz mi co nie co, dlaczego nie jesteś ostatnio otwarta na ludzi.-Błagał mnie wzrokiem.
-W zasadzie to jest efekt uboczny ostatnich wydarzeń.-I zaczęłam mu opowiadać. Patrzył na mnie z niedowierzaniem i przez to prawie spowodował wypadek. Dojechaliśmy do szpitala. Wysiadłam, a on za mną. Podszedł do mnie i nie wiem dlaczego, mocno mnie przytulił. Nie opierałam się i odwzajemniłam uścisk. Tego mi było trzeba. Przyjaciela, który mnie wysłucha i zrozumie, przytuli i pocieszy. Jestem pewna, że mogę mu zaufać. Puściłam go i pożegnałam go lekkim, ledwo czułym, buziakiem w policzek. Na odchodne Liam zaproponował mi, że mogę po rozprawie dzisiaj do nich przyjść jeśli moja mama nie będzie miała nic przeciwko. Uśmiechnęłam się i powiedziałam: "Przecież jestem dorosła".
_________________________________________________________________________________
Ale dawno nie pisałam. Strasznie się za tym stęskniłam. Jak Wam się podoba? Co myślicie na temat Max i Liama, Max i Zayna czy Max i Nialla? Ogółem jak podoba Wam się ten rozdział, bo ja jestem z niego szczerze zadowolona. Przepraszam z opóźnienia z rozdziałami, ale nawał pracy i pauza w wenie się skumulowały i powstała w taki sposób Max. Niedługo, jak najszybciej, nowy rozdział! Czekam na opinie w komentarzach i dziękujemy za wzorową frekwencję. Kochamy Was za to, że jesteście z nami. Derp-Alex.♥

środa, 21 marca 2012

~Mat~

~Mat~

 Czuję się winny, bo powinienem być teraz u Georga w szpitalu, ale Maci powiedziała, że on musi odpoczywać, więc wyciągnęła mnie dzisiaj do klubu, a że ja nie potrafię jej odmawiać to nic innego jak to, że się zgodziłem.
 Boże co ja mam na siebie włożyć. Wielka szafa, pełno ubrać, a ja nie wiem co mam ubrać. Po dłuższej chwili zastanowienia postawiłem na pełen luz, czarne rurki, białą bluzkę, a na to granatową koszulę w kratę i ciemnoniebieskie Vansy. Tak będzie dobrze, wygodnie i Maci się spodoba, a to jest najważniejsze.
-Maci kochanie, będę u ciebie za piętnaście minut.-Poinformowałem dziewczynę i nie czekając na odpowiedź rozłączyłem się.
 Dałem znać jednemu z ojców, bo tylko jeden był, że wychodzę na imprezę. Bez wahania mnie puścił , jeszcze dał mi kasę na taxówkę i kazał ucałować Maci. Powiedziałem, że na pewno to zrobię uśmiechając się łobuzersko do własnych myśli, podziękowałem i już mnie nie było.
 Moja dziewczyna wyglądała olśniewająco, jak zawsze. Ubrała się w spodnie z krokiem w kolorze jasnego beżu, czarną bluzkę z napisem "My boyfriend is Perfect", na której widok się uśmiechnąłem, do tego zieloną marynarkę i czarne Conversy. Niby codzienny strój, ale ona wygląda tak pięknie we wszystkim i bez niczego, że to szok. 
 Wziąłem Maci na ręce i zacząłem ją obracać i całować. Po pięciominutowej serii obrotów i pocałunków postawiłem ją na ziem, po czym objąłem ją i ruszyliśmy w stronę klubu.
 Obudziłem się obolały i w nieznanym mi miejscu. Spojrzałem na sufit, ale musiałem szybko zmienić pole widzenia, iż białe światło lamp chciało zniszczyć mój wzrok. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym się znajduję. Szpital, do cholery jasnej co ja robię w tym obskurnym miejscu?! Na kanapie koło łóżka, na którym spoczywało moje ciało, leżała słodko śpiąc Maci. Czemu ona tu jest? To wszystko jest co raz bardziej podejrzane. 
 Usiadłem na krawędzi materaca i po chwili w sali znalazła się pielęgniarka, która zachowywała się tak głośno, że obudziła moją śpiącą królewnę. Kobieta koło trzydziestki zadała mi kilka pytań, na które odpowiedziała Maci, ponieważ ja jeśli chodzi o dzisiejszą noc miałem chaos w głowie. Dostałem jakieś leki, nawet nie wiem na co i owsiankę, która miała zaspokoić mój głód.
-Kochanie, co się stało wczoraj w klubie, czemu jesteśmy w szpitalu?-Zapytałem Maci.
-No to wczoraj...-przerwała ciężko wzdychając-gdy poszedłeś do łazienki jakiś typ zaczął się do mnie przystawiać. W chwili gdy wróciłeś i zauważyłeś tę całą scenę podbiegłeś do mnie i odepchnąłeś go ode mnie. On rzucił się na ciebie z pięściami i zaczęliście się bić. On kopnął cię w brzuch i tym spowodował twój upadek na parkiet i utratę przytomności. Walnąłeś z hukiem w posadzkę, wszyscy zaczęli krzyczeć, zadzwoniłam po karetkę i tak znaleźliśmy się tu.-Gdy mi to wszystko opowiedziała cały wczorajszy wieczór układał się w logiczny ciąg zdarzeń.
-Zabije go, zabije frajera.-Warknąłem.
-To nie będzie takie proste, zaraz po tym jak upadłeś koleś zwiał z lokalu. Ktoś za nim pobiegł, ale to było na marne, bo podobno wsiadł do jakiegoś samochodu bez rejestracji i nikt go potem nie widział.
-Tak czy inaczej jest już martwy.
  Dzień zapowiadał się spokojnie i leniwie. Mam siedzieć w szpitalu do piątku, nie tak długo, przynajmniej od szkoły odpocznę. Najgorsze jest to, że nie mogę tu palić i grać na moim ukochanym pianinie, bo do Maci mam stały dostęp. Nie odstępuje mnie na krok, chyba że idę do łazienki, wtedy robi wyjątek. Przebrałem się w szare dresy z krokiem w kolanach, zielone trampki i koszulkę z kotem w okularach. Poprosiłem Maci żeby poszła na chwilę do domu, żeby chociaż powiedzieć Joshowi, że nic nam nie jest, bo zapewne on nic nie wie. Po dziesięciominutowych namowach zgodziła się i wyszła z mojej białej sali. W pewnej chwili mój telefon zaczął zdzwonić gdzieś koło kanapy. Wyjąłem go z moich wczorajszych spodni i przeciągnąłem palcem po ekranie co spowodowało, że odebrałem.
-Halo?
-Cześć Mat, tu mama.
_________________________________________________________________________________
Cześć Cześć, no powiem Wam, że sama nie wiedziałam jak sprawy się potoczą, a tu BAM mama. Haha, bardzo dziękujemy za wzorową frekwencję, ale z komentarzami trochę ubogo. Będziemy Wam wszystkim bardzo wdzięczne jeśli tych opinii pod rozdziałami będzie z każdym dniem przybywało. 
Mam nadzieję, że wszyscy widzieli nasz promujący post dotyczący śpiewającego Directioner'a, Tomka. Jeśli ktoś nie widział daję tutaj Piosenka i Fan Page będziemy Wam bardzo wdzięczne jeśli przesłuchacie. Mi ten wokal się bardzo podoba, a plusem jest to, że to wszystko jest twórczością Tomka. Derp xx

~Dziewczyny i Chłopaki~

~Kochani~

Chciałabym Wam pokazać jakich utalentowanych mamy rodaków. 
Dzisiaj wraz z Aleksandrą poznałyśmy Directionera. 
Aleksandra dowiedziała się, iż nasz kolega to początkujący piosenkarz. 
Byłybyśmy wdzięczne, gdybyście wpadli i posłuchali.
Macie tutaj link do:

Mam nadzieję, że Wam się spodoba : 3

Pedro xx

wtorek, 20 marca 2012

~George~

~George~

Otworzyłem zmęczony oczy. Od razu oślepiło mnie białe światło szpitalnej lampy. Chwilę później poczułem silny, nieustający ból w lewej części brzucha. Podwinąłem szpitalną pidżamę i dostrzegłem brunatny od wyschniętej krwi, opatrunek. Nagle doszło do mnie to co się stało. Nie miałem najmniejszej ochoty myśleć o tych przykrych zdarzeniach.

Niespodziewanie do pokoju weszła Max z moją mamą. Bardzo się ucieszyły na mój widok. Nie wiedziałem co mam powiedzieć. Krępującą ciszę przerwał mój cichy jęk. 
-Wiem, że cie boli. Przykro mi na to patrzeć, ale pielęgniarki nie mogą podać ci więcej leków.-Odezwała się Maxie.
-Dobra, dobra. Kiedy mnie wypiszą? Chce się wydostać z tego pochmurnego miejsca. Do dom, do mojej gitary i do przyjaciół.- wydeklarowałem szybko.
-To nie takie proste misiu. Jesteś strasznie osłabiony. Straciłeś dużo krwi. Dlatego też lekarze utrzymywali cie w śpiączce farmakologicznej. Właśnie, sporo znajomych cie odwiedzało. Byli zmartwieni, że jeszcze się nie obudziłeś, ale wiedzieli, iż nic ci nie będzie. My też wiedziałyśmy. Jesteś bardzo silny.-powiedziała, po czym ślicznie się uśmiechnęła.
-Nie podoba mi się tu.-skrzywiłem się.-Jest tak niesłychanie nudno.
-Wiem. Słuchaj, musimy na razie iść. Leż, odpoczywaj i nie rób głupot. Kochamy cię.-odrzekła i wyszły.


Chyba nie spodziewały się, że będę siedział w tym obskurnym pokoju i czekał na cud. Znalazłem jakieś swoje ciuchy i je założyłem. W jeansach było trochę kasy. Akurat wystarczy na bilet autobusowy oraz tabletki przeciw bólowe. Jak gdyby nic, cichutko opuściłem salę i wyszedłem ze szpitala. Nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi. 

Podbiegłem do nadjeżdżającego pojazdu miejskiego i wsiadłem. Wszedłem schodkami na górę i usiadłem przy szybie. Nie miałem zielonego pojęcia, gdzie jadę oraz co mnie spodka. Lubiłem takie akcje na spontana. Nie martwiąc się o nic. W trakcie zmieniania piosenki na Ipodzie dosiadła się do mnie dziewczyna. Miała niespotykaną urodę, co dodawało jej tajemniczości. Czerwone włosy wystawały jej spod kaptura. W pewnym momencie popatrzyła na mnie swoimi błękitnymi oczami, które urzekały kiedy tylko je zobaczyłeś. Popatrzyła ponętnie i zapytała:
-Gdzie się wybierasz ?
-Jeszcze nie wiem. Jadę, gdzie nogi mnie poniosą.-odpowiedziałem.
-Takie wycieczki w pojedynkę mogłyby się źle skończyć.
-Więc czemu jesteś sama ?-zapytałem zaskoczony.
-Bo lubię ryzyko.

Złapała moją rękę i pociągnęła mnie w dół, do drzwi wyjściowych. Wybiegliśmy z autobusu. Robiło się ciemno. Nagle nieznajoma spytała mnie, czy chce się zabawić ?
Przytaknąłem głową i dałem się jej poprowadzić. 
Doszliśmy do jakiegoś klubu. W środku grał głośny dubstep, a ludzie do niego tańczyli. Podeszliśmy do baru i zamówiliśmy drinki. 

-Mam na imię Dior. Nie pytałeś, ale na pewno cie to dręczyło. Każdego dręczy.-odezwała się piękny głos.
-George, miło mi. Często to robisz?- zapytałem.
-Co? Zaczepiam ludzi w autobusie, a później zaciągam do klubu? Nie, to mój pierwszy raz. To zawsze inni pragną mnie poznać, ale ty byłeś wyjątkiem. Stanowisz dla mnie wyzwanie. Chodź, zatańczymy.

Zaczęła lecieć jakaś typowo klubowa piosenka. Dior widocznie ją bardzo lubiła, bo bez wahania zaczęła się wyginać na parkiecie. Była bardzo pociągający. Nie myśląc chwili dłużej dołączyłem do niej. W pewnym momencie nasze ciała znalazły się blisko siebie. Wręcz ocierał się. Nam obojgu się to podobało. Moje ręce chodziły w górę i w dół po jej wilgotnym ciele. Zatraciliśmy się na chwilę, a moment później pocałowałem ją. Nasze ciepłe wargi stykały się ze sobą, po chwili w użycie weszły języki. Całowaliśmy się tak namiętnie przez parę piosenek. W końcu zmęczeni zalegliśmy na sofie. Dior wyciągnęła torebeczkę wpół wypełnioną kokainą. Wziąłem trochę na palec, po czym wtarłem ją w dziąsła. Czerwonowłosa wciągnęła proszek nosem. Nie czekając na nadciągającą fazę, wyszliśmy z klubu i trzymając się za ręce, udaliśmy się do jej domu.
~~~
Ta dam. George od zawsze był szalony, jeszcze wiele razy się o tym przekonacie. Jak myślicie, czy znajomość z Dior wyjdzie mu na dobre? 
+ Zrobiłam bunt i od dzisiaj zamiast Sue, powitajcie Pedra. 
Bardzo spodobało mi się to imię.
KOCHAM WAS !
Pedro (ale jednak ciągle Sue) xxx

poniedziałek, 19 marca 2012

~Josh~

~Josh~

 Mój koszmarny budzik właśnie zaczął wydawać z siebie okropnie głośne dźwięki. Zmuszony wstałem z łóżka i sięgnąłem w kierunku komody by skończyć te katusze. Na ekranie mojego IPhona dotknąłem palcem w odpowiednie miejsce aby wyłączyć alarm.
 Przeciągnąłem się pożądanie i założyłem na siebie dresy, a gołą klatkę zakryłem błękitną koszulką z logo Jack Wills. Poszedłem wolno do łazienki. Ogarnąłem twarz, postawiłem włosy na żel i powtórzyłem dwa razy czynność mycia zębów. Gotowy w pełni do porannego joggingu, tylko śniadanie muszę zjeść.
 W kuchni czekały na mnie kanapki, a koło nich liścik: "Nie dziękuj, też Cię kocham. Maci". Moja najdroższa siostra zrobiła mi śniadanie, jakie to kochane. Pochłonąłem posiłek i wypiłem szklankę soku pomarańczowego. W przedpokoju wsunąłem na nogi Czarne Nike, na głowę szarą czapkę ze zwisającym czubkiem, a do IPhona podłączyłem pomarańczowe słuchawki i puściłem sobie ostatnią listę odtwarzania, w której przeważała muzyka ze skinsów.
 Zatrzymałem się by zawiązać sznurówki i odetchnąć po półgodzinnym truchcie. Już chciałem ruszyć, ale jakaś dziewczyna złapała się mojego ramienia i w efekcie po chwili leżeliśmy oboje na ziemi. Otrzepałem się pomogłem wstać nieznajomej. Zdjęła okulary przeciwsłoneczne i właśnie wtedy moim oczom ukazała się Megan. Serce podskoczyło mi do gardła, a szczęka opadła lekko w dół.
-O mój boże, Josh! Co ty tutaj robisz?!-Przytuliła mnie zaskoczona piękność. Przecisnąłem ją do siebie i nie chciałem puszczać. Ten jej zapach, mmm.
-No nie wiem, wydaje mi się, że mieszkam sobie. Chudzielcu, kiedy przyjechałaś?-Wyzwoliłem ją z uścisku.
-Odezwał się grubas...-lekko się zaśmiała-wczoraj późnym wieczorem. Ty wiesz co...-przerwałem jej.
-Oczywiście, że wiem. Współczuję.-Pogładziłem ją po ramieniu.
-No tak...-przerwała na chwilę i spojrzała na ekran telefonu-muszę już iść, bo mam rozmowę o pracę i zaraz się zaczyna spotkanie. Czy możemy się jutro spotkać na kawę, jakoś późniejszym ranem? Zadzwoń.-Ucałowała mnie w policzek i oddaliła się stukając obcasami.
 To zbyt duży szok jak na raz. Nie pobiegnę dalej. Wsiadłem do taxówki, którą przyjechała Meg. Dałem miłemu staruszkowi adres apartamentowca, w którym mieszkam i zapiąłem pasy. Carl, bo tak kierowca miał na imię, wystukał coś na jakiejś maszynce i odpalił samochód.
 Droga do domu mi zaledwie dwadzieścia minut. Wchodząc do budynku pomachałem Kelly z recepcji na przywitanie i udałem się do windy. Po wejściu do zadusznego mieszkania zauważyłem, że nikogo w nim nie było. No tak dopiero 09:07, Maci jeszcze w szkole.
Włączyłem klimatyzację i poszedłem się przebrać. Wyciągnąłem z szafy granatowe spodnie, lekko zwężane z niewielkim krokiem, biało czarną bluzkę na długi rękaw i czarną bluzę, sam nie wiem po co.
 W czasie ubierania mój brzuch wydał z siebie dziwny odgłos. To zapewne głód. Wsunąłem czarne zielone Vansy na nogi i udałem się do kuchni. Wyjąłem z lodówki jogurt naturalny i wsypałem do niego muli, które stało na blacie. Zjadłem wszystko w przeciągu trzydziestu sekund, ale nadal czułem głód, więc zrobiłem sobie kilka kanapek z nutellą.
-Halo?-Odebrałem telefon.
-Cześć stary, zbieraj się czekam na dole. Jedziemy na zakupy!-Krzyczał mi do ucha Freddie.
-Zaraz będę.-Zakończyłem połączenie.
 Włóczyliśmy się po sklepach w poszukiwaniu tak naprawdę niczego. Po godzinie miałem pełno toreb z ciuchami dla mnie, jak i dla Maci. W sumie nie wiem czemu tyle jej nakupowałem, jej nic nie brakuje. Sobie zakupiłem błękitną marynarkę, cztery pary spodni, trzy pary butów, stos koszulek, kilka sweterków i trzy bluzy, a siostrze kupiłem dwie pary Vansów, zieloną czapkę OBEY, kilka bluzek, szorty z flagą Ameryki, zieloną marynarkę i okulary przeciwsłoneczne. Fred wspomniał mi, że jestem dzisiaj dość rozrzutny, sam nie wiem dlaczego.
 Zmęczeni zasiedliśmy w Coffee Heaven i zamówiliśmy sobie po kawie i muffinie. Dowiedziałem się od Freddiego, że utrzymuje kontakt z Amandą i umówił się z nią na jutro wieczór. Mam nadzieję, iż moje obawy przed tym, że przyjaciółka Meg nie wypapla jej na temat mojej ostatniej wpadki, pozostaną tylko obawami.
_______________________________________________________________________________
Fanfaaaaaaaaaaary! Jest nasz uczuciowy i kochany JOSHUA! Powiem Wam, że ja też go kocham ♥ Co myślicie ? ~Derp xxx


piątek, 16 marca 2012

~Amanda~

~Amanda~
Usiadłam na materacu, otulona cała pościelą. Znajdowałam się w miejscu, którego nie znałam. W pierwszej chwili byłam przerażona. Nigdy nie zdarzyła mi się taka wpadka. Nagle zorientowałam się, że przygląda mi się jakiś mężczyzna. Prawdopodobnie towarzysz poprzedniej nocy. Nie wiedziałam jak mam się zachować, więc wyszczerzyłam zęby i czekałam na dalszy los wydarzeń. Chłopak powiedział, żebym wzięła sobie z szuflady jakieś bokserki, a z szafy wybrała jakiś t'shirt i jak najszybciej zeszła na dół, do kuchni na śniadanie. 
Szczerze powiedziawszy nie miałam na nic ochotę. Wczorajsze balangowanie wzięło się we znaki i zaczęła boleć mnie głowa. Zignorowałam szmery w głowie i posłusznie ubrałam się. Nie znalazłam nic poza majtkami ze Scooby Doo i koszulką przedstawiającą wielkie usta. Nie przeglądając się w lustrze zeszłam na dół. Od progu było czuć przenikliwy zapach jajecznicy ze smażonym bekonem. Weszłam do ładnej, przejrzystej kuchni i zajęłam miejsce obok kolejnego pana.
Posiłek zjedliśmy w błogiej ciszy. Chyba tak na prawdę nikt nie miał na niego ochotę i jedliśmy z dobroci. Zaraz po skończeniu małej, ale sycącej porcji poszłam pod prysznic. Zaraz po umyciu się, założyłam na siebie wczorajsze rzeczy i postanowiłam znaleźć mojego Iphona. W torebce, którą miałam ze sobą znalazłam kartkę i długopis. Nie myśląc napisałam na niej swój numer i wychodząc dałam go Freddiemu.
Dobrą chwilę zajęło mi zlokalizowanie miejsca, w którym się znajduje i przypomnienie trasy do domu. W portfelu nie miałam żadnej gotówki, a kartę zostawiłam w domu. Wolałam nie ryzykować spotkania z kanarem, więc udałam się piechotą przez park. 
Po dostaniu się do apartamentu i przebraniu się w codzienne ubrania, usiadłam na kanapie, trzymając laptopa na kolanach. Sprawdziłam skrzynkę mailową. Zalegały w niej jakieś nieciekawe oferty pracy i tony spamu. Generalnie to nie musiałam szukać roboty, bo jeden telefon i miałabym posadę w wytwórni, ale jakoś nie chciałam wszystkiego stawiać na moim ojcu. Już i tak wiele dla mnie zrobił i dużo mi pomógł, więc uważałam, że czas się usamodzielnić. Problem tkwił w tym, że nie widziałam jak się do tego zabrać. Powysyłałam w parę miejsc moje ubogie C.V., lecz odzewu jako takiego nie było. Planowałam sobie, że któregoś dnia, gdy będę wydawać mnóstwo pieniędzy w Harrodsie, zajdę do głównego biura menagerskiego i zapytam o pracę. Nie pogardziłabym ładną posadą za grubą kasę. 
Nagle poczułam jak mój Iphon zaczął wibrować. Wzięłam telefon do ręki i odblokowałam ekran. Dostałam sms'a od nieznanego numeru. Pierwsze trzy słowa wiadomości i już wiedziałam kim jest nadawca.


"Cześć tu Freddie. Bardzo miło mi się z tobą bawiło wczorajszego wieczoru i pomyślałam, że moglibyśmy się jeszcze kiedyś spotkać. Daj mi znać jak się namyślisz."


Interesujące. W tym momencie miałam zdecydować czy chce kontynuować znajomość z prawie nieznanym mi facetem. Hmm w sumie nie był taki zły. Sympatyczny, inteligentny mężczyzna. Pomyślałam, że nic mi nie zaszkodzi i umówiłam się na jutrzejszy wieczór. Myślę, że to początek niezwykłej znajomości.
~~~
Nawet się nie spodziewacie co się wydarzy pomiędzy Freddiem i Amandą .
*__*
Zuza xxx

czwartek, 15 marca 2012

~Lexi~

~Lexi~
 Siedziałam przed telewizorem jedząc pudełko lodów truskawkowych i cicho popłakując. Cóż, nimi tego, że próbuję się trzymać twardo to jednak nic nie zmienia tego, że straciłam rodziców. O tym tak po prostu nie da się zapomnieć.
 Na MTV była godzina z One Direction. Właśnie leciało "One Thing". Ojej, jak ja się stęskniłam z całym zespołem. Gdy Melanie zaprzyjaźniła się z Harrym od razu poznała mnie ze wszystkimi chłopakami z kapeli. Kochane Debile, które zawsze potrafiły, potrafią poprawić humor.
 Nagle usłyszałam dzwonek do domu. Leniwie zwlekłam się z kanapy i poszłam do przedpokoju. Po otwarciu drzwi ujrzałam, jak zawsze piękną, Megan. Poczułam nową falę smutku i mocno przytuliłam siostrę. Weszłyśmy do wnętrza domu. Meg rozglądała się po całym parterze. No tak, od kąd się wyprowadziła rodzice zrobili remont całego domu. Megi oznajmiła mi, że idzie się ogarnąć i zniknęła na schodach ze swoim bagażem.
 Po wróceniu na poprzednie miejsce, przed telewizor, skończyłam swoje, lekko rozpuszczone, lody. W telewizji już nie było One Direction, tak naprawdę 345 kanałów świeciło pustkami. Wtuliłam się w poduszkę i tak jakoś wyszło, że sen mnie zmorzył.
 Przebudziłam się wcześnie rano. Sięgnęłam po telefon leżący na ziemi w celu sprawdzenia godziny. 6:36, mam sporo czasu. Pobiegłam cicho, jak myszka, do pokoju tak żeby nie obudzić nadal śpiącej Megan.  Wyjęłam z szafy czarne "skinny jeans", białą bokserkę i cimnozieloną bluzę od Jack'a Willsa. Z komody stojącej niedaleko łóżka wyjęłam bieliznę i popędziłam do łazienki.
 Po wzięciu zimnego prysznica, ubrałam się i zbiegłam na dół. Meg nadal spała, więc zachowywałam się najciszej jak mogłam. Wiedząc, że w lodówce ni nie ma odpuściłam sobie śniadanie. To źle, ale nie mam co jeść. Kurcze, jest dopiero 7:03, a ja jestem całkowicie gotowa do szkoły i nie mam kompletnie co robić. Napisałam do Melanie:
"Cześć piękna, jeśli masz czas i możesz to zadzwoń do mnie. Lex XX"
Cóż, Mel jest zapracowaną osobą, więc nie rozmawiamy często, a tym bardziej nie spotykamy się, ale większy problem stanowi to, że ona mieszka w Australii. Zarzuciłam torbę na ramie, wsunęłam zielone Conversy i założyłam na głowę czarną czapkę OBEY.
Po chwili stania w garażu doszłam do wniosku, że jechanie do szkoły dzisiejszego dnia skuterem byłoby bezsensowną czynnością, iż mam duży zapas czasowy. "Hi, Girl you just caught my eye", usłyszałam początek piosenki "By Chance (You&I)"-J.R.A. To mój telefon zaczął wydawać z siebie co raz to głośniejsze dźwięki. Nie patrząc na IPhona przesunęłam palcem po ekranie i odebrałam:
-Halo?
-Lex, jak dobrze się słyszeć słoneczko. Jak się czujesz? Jak dawno nie rozmawiałyśmy, och, nie mogę się doczekać już niedzielnego wieczoru.-Usłyszałam entuzjastyczny, lecz z nutką smutku głos Melanie.
-Cześć kochanie. Bywało lepiej. Fakt, dawno cię nie słyszałam. Co wydarzy się w niedzielę?-Niepewnie zapytałam siostry.
-To ty jeszcze nie wiesz?!-Przerwała na chwilkę.- Co oznacza, że jeszcze nie rozmawiałaś z Meg, mhm. No do rzeczy. Dla twojej nieświadomości, uświadomię cię, że ja także wracam do Anglii, na stałe, mam nadzieję. W niedzielę wieczorem, a właściwie rano,  przeraża mnie zmiana czasu, będę już w Londynie. Zadowolona?-Podekscytwona ruszyłam w stronę szkoły.
-I to jak, ojej, nie mogę się doczekać...-usłyszałam dwa znajome głosy w tle i mimowolnie się uśmiechnęłam-czy możesz pozdrowić swoich towarzyszy i bardzo mocno przytulić ode mnie Harolda?
-Oczywiście, już się robi...-odłożyła na chwilę telefon-już. Harry całuje i czeka z utęsknieniem na niedziele, a Louis, on w sumie też nie może doczekać się niedzieli-usłyszałam ciche śmiechy chłopców.
-Dziękuję Melanie, a teraz już wam nie przeszkadzam, bo u was szesnasta z minutami jak mniemam, a ja już dochodzę do szkoły i na horyzoncie jest Mat z Maci, więc kończę. Napisz mi sms'em dokładną godzinę lądowania waszego samolotu. Kocham cię.
-No narazie, ja tez i to bardzo-zakończyłyśmy połączenie.
 Dzień w szkole był normalny. Chociaż nie, tak naprawdę mam dosyć użalania się nade mną. Czuję się jak jakaś ofiara,  beznadziejnie. To całe składanie kondolencji jest miłe i dziękuję, ale żałosne według mnie, bo pogarsza całą sytuację.
 Maci zaproponowała mi spędzenie dzisiejszego wieczoru w klubie, ale odpuściłam sobie. Cóż, nie jestem jeszcze gotowa na powrót na parkiet, to jeszcze za dużo. Możliwe, że pierwszą impreze po śmierci rodziców spędzę gdzieś z Harrym strasznie za nim tęsknie.
 Cały dzień przesiedziałąm w swoim pokoju z laptopem na kolanach. Znudzona lekcjami i ludźmi w szkole włączyłam sobie skinsów. Jestem trochę do tyłu z odcinkami, ale zaraz to nadrobię. Najechałam myszką na ikonkę "play" i przycisnęłam lewy przycisk. Na ekranie MacBook'a ukazała się idealna postać idealnego Richa.
___________________________________________________________________________________
Parararaaaa, jest Lexi po raz drugi. Bam przez Sue mam małą słabośc do metalowego Richa ze skinsów, ach on jest taki cudny :D. Jak wam się podoba? Komentować miśki! Alex XX

~Maci~

~Maci
PIB-PIB-PIB i jestem zmuszona ruszyć ręką, żeby wyłączyć ten cholerny dźwięk. Drodzy Panie i Panowie środowy poranek nas wita. Otworzyłam oczy, spojrzałam na sufit, potem na drzwi, jeszcze raz na sufit, a potem na okno. Nie ma co, trzeba wstawać. Usiadłam na łóżku, po czym powolnie ziewnęłam. Wstałam i w podskokach zaczęłam zbliżać się do szafy. Wyjęłam z niej granatowe rurki, t-shirt ze Spong Bob'em i skórzaną ramoneskę. Założyłam na siebie ubrania i udałam się do łazienki. Na szczęście Josh jej nie zajął.  Przemyłam twarz, po czym uczesałam bujne, blond włosy. Pociągnęłam rzęsy czarnym tuszem i byłam gotowa. Chwile później stałam już w kuchni i robiłam sobie oraz bratu kanapki, które miały nam wystarczyć do połowy dnia. Skończywszy, jeden pakunek wsadziłam do czarnej torby, a drugi zostawiłam na blacie z karteczką zaadresowaną do Josh'a.Wychodząc spojrzałam ostatni raz w duże, wiszące w przedpokoju, lustro i otworzyłam drzwi. 
Nacisnęłam plastikowy guzik od windy i zaczęłam czekać. W międzyczasie dostałam sms'a. Pośpiesznie otworzyłam wiadomość, bo wiedziałam, że była ona od Mat'a. 
"Cześć skarbie. Czekam na dole. Pomyślałam, iż fajnie byłoby pójść razem do szkoły". 
Gest słodki, jak każdy skierowany od mojego chłopaka. Uwielbiałam go i bardzo dobrze mi się z nim żyło. Wkurzały mnie czasami opinie innych, na temat orientacji Matta. To, że jego rodzice są homo, nie oznacza, iż on też jest gejem. Kiedyś jakaś dziewczyna puściła plotę o mnie. Mianowicie według niej byłam z Matthewem tylko dla przykrywki. Zero tolerancji. 
Nareszcie pojawił się dźwig i mogłam wydostać się z tego budynku. Wyszłam na zewnątrz. Dzień zapowiadał się ślicznie. Słońce świeciło od 7 rano. Nagle zauważyłam Mat'a. Wyglądał nieziemsko. Jego styl ubierania się strasznie mnie kręcił. Brązowe, lekko za duże rurki z krokiem w kolanach i t'shirt z Cow and Chicken idealnie na nim leżały. Na głowie miał full capa z logiem batman'a, a w pyszczku papierosa. 
Podbiegłam do niego uśmiechnięta i mocno się wtuliłam w jego tors. Lekko wystające obojczyki, wbijały mi się w policzki, ale nie miało to znaczenia. Z jego ust usłyszałam, że z każdym dnie wyglądam śliczniej. Chcąc czy nie chcąc zarumieniłam się, komplementy od niego zawsze mnie zawstydzały, mimo to, iż zawsze po nich miałam ciepło na sercu, a w moim brzuchy latały motyle. Złapał mnie za rękę i ruszyliśmy ulicą do szkoły. 
Szliśmy w ciszy. Niespodziewanie Mat zaczął temat. 
-Wiesz skarbie, wczoraj z facebook'a dowiedziałem się, iż jestem gejem i z tobą skończyłem. Podobno nie miałem ochoty się już z tym kryć.- powiedział uśmiechnięty.
-A dla kogo takiego mnie rzuciłeś?-zapytałam zaciekawiona.
-Autor post'a chyba w tej kwestii nie był już taki wygadany i nie wysilając się, napisał tylko, że to jakiś chłopak z klubu dla gejów, do którego chodzę razem z ojcami.- mówił dalej się szczerząc.
Od zawsze śmieszyły go takie historie. Ja osobiście nie rozumiałam ludzi, którzy podejmowali się wymyślenia takich głupot.
Po drodze zaszliśmy do kiosku. Na wejściu usłyszałam, że w radiu leci piosenka tego łan dajrekszon, czy jakoś tak. Nie znałam ich za dobrze, ale mieli nawet niezłe kawałki. Matthew zakupił paczkę papierosów u znajomego mu sprzedawcy i wyszliśmy. 
Przed szkołą zauważyłam Lex. Ogólnie dzień minął jako-tako nudno. 
Wróciwszy do domu, nie zastałam Josh'a. Szkoda, bo chciałam powiadomić go, że dzisiaj wieczorem baluję w klubie ze znajomymi. Oczywiście nie byłby zadowolony, ale trudno się mówi. 
Weszłam do mojego pokoju i zaczęłam wybierać ciuchy na dzisiejszy wieczór. Miałam nadzieję, że będziemy dobrze się bawić.
~~~
Przepraszam, że nic specjalnego się nie dzieje, ale to dopiero początek afery, w którą wplącze się Maci.
Sue xx


środa, 14 marca 2012

~Megan~

~Megan~

Stałam tak sobie, a chłód wiosennego wieczoru otulał mi ciało. Nagle w drzwiach pojawiła się wysoka, ładna blondynka, w ogólne nie przypominająca dziewczynki, którą zapamiętałam. Miała czerwone, podpuchnięte oczy od płaczu. Spojrzała na mnie smutno, po czym mocno przytuliła. 
Weszłyśmy razem do obszernego salonu. Muszę przyznać sporo się tu zmieniło. Rodzice wymienili każdą możliwą rzecz, dzięki czemu powstał niesamowity klimat. Niebieskie, wyblakłe farby zastąpił odcień czekolady, a na miejscu białych skórzanych sof, stały całkiem ładne czarne kanapy. 
Zostawiłam Lexi na parę minut samą, gdyż chciałam odłożyć bagaże do mojego starego pokoju.  Otwierając brzozowe, polakierowane na biało drzwi, odezwał się we mnie wielki sentyment do tego miejsca. To właśnie tu spędziłam najlepsze chwile dzieciństwa, później nastoletniego życia, które nie trwało w cale tak długo. 
Postawiłam dwie obszerne walizki na podłodze, a sama usiadła na łóżku. Było tu tak pusto, wiele rzeczy poleciało wraz ze mną do U.S. 
Podniosłam się i ruszyłam do malutkiej, lecz mającej swój urok łazienki.  Stanęłam na przeciwko lustra i przypatrzyłam się sobie. Wyglądałam fatalnie. Potargane włosy, a po makijażu ślad zaginął.  Nie miałam ochoty na nowo ulepszać siebie, więc pozwoliłam sobie na luz, którego rzadko mogłam zaznać. Brązowe fale, spięłam w wygodnego kucyka, a wacikiem nasiąkniętym mleczkiem do demakijażu, zmyłam kosmetyki z twarzy. Poszperałam w walizce i znalazłam jakieś stare, gdzieniegdzie podarte dresy oraz bokserkę.  Ubrałam się i zeszłam na dół, do siostry. 
Wchodząc w próg salonu zauważyłam, że dziewczyna śpi, lekko szepcząc coś pod nosem. Nie chcąc jej przeszkadzać, cicho jak myszka, udałam się do kuchni, gdyż mój żołądek domagał się dawki odżywczego pożywienia. Zajrzałam do dość dużej, srebrnej lodówki. Jej zawartość nie zadowoliła mnie, gdyż była bardzo uboga. Masło, mleko, 2 jajka, które nie jestem pewna czy nadawały się jeszcze do jedzenia i żółty ser. W burczenie brzucha było coraz głośniejsze, jednakże odmówiłam testowania świeżości jedzenia. 
Kierując się do sypialni, po drodze przykryłam Alex kocem i weszłam po schodach na górę. Nawet nie chciało mi się przebierać w piżamę, więc położyłam się w tym, w co byłam miałam na sobie. Byłam niesamowicie zmęczona, a jutrzejszy dzień także miał być trudny.
Obudziłam się około 7:00. Na początku nie miałam pojęcia gdzie jestem, ale po krótkiej chwili wróciła mi orientacja. Wstałam i pościeliłam łóżko oraz otworzyłam okno, bo w pokoju panował zaduch.  Wyjęłam z walizki puchaty, biały ręcznik i kosmetyczkę. Weszłam do łazienki z rzeczami pod pachą i wzięłam szybki prysznic. W pewnej chwili uświadomiłam sobie, że o 12 miałam rozmowę o pracę w tutejszej agencji modelek. Musiałam się pośpieszyć. Wyszłam z brodzika i owinęłam się tkaniną.  Zaczęłam rozczesywać włosy, po czym je ułożyłam i wysuszyłam. Założyłam bieliznę i pomknęłam do sypialni w celu wzięcia ubrań. Ubrałam się w wybrany komplet składający się z czarnej spódniczki i koszuli, zapinanej na perłowe guziki. Wyjęłam z kosmetyczki podkład po czym rozsmarowałam go na całej twarzy, a gdy już wysechł zaczęłam malować się czarnym cieniem. 
Po skończeniu malowania się, zeszłam na dół. O dziwo Alex tam nie było. Myślałam, że na razie odpuściła sobie chodzenie do szkoły i wcale nie miałabym jej tego za złe. 
Zjadłam małe, lekkostrawne śniadanie i zadzwoniłam po taksówkę. Kierowca miał czekać na mnie za dziesięć minut. Usiadłam na sofie i zlustrowałam cały pokój. Było tu brudno, za dużo kurzu zalegało na wszystkich meblach. Nie chciałam teraz zawalać tym Lex, więc postanowiłam to zrobić sama. Zaraz po rozmowie o prace i zakupach w Tesco. 
Nagle usłyszałam klakson. Wyjrzałam za okno i ujrzałam czarną, z połyskującym lakierem taksówkę. Wyszłam na zewnątrz, zamkniwszy drzwi od domu, wsiadłam do samochodu. Podałam miłemu mężczyźnie adres, który był celem mojej wycieczki i zaczęłam dogłębnie przyglądać się Londynowi, który już słabo pamiętałam.
Siedząc tak sobie na wygodnej kanapie, niespodziewanie poczułam wibracje mojego blackberry. Odblokowałam klawiaturę i moim oczom ukazała się wiadomość od operatora komórkowego, który przypominał mi o zaległej fakturze. Zapatrzona w ekran, nawet nie zauważyłam, że nie poruszamy się, gdyż jesteśmy na miejscu. Zapłaciłam taksówkarzowi i wysiadłam.  
Nagle obcas moich szpilek od Chanel przestał mi posłusznie służyć i zaczęłam się chwiać. Na horyzoncie pojawił się jakiś mężczyzna, którego postanowiłam użyć jako drążka do złapania się. W finale oboje znaleźliśmy się na ziemi. 
~~~
Moi Kochani i co uważacie o naszej Megan? Jesteście ciekawi kim był mężczyzna, z którym wdała się w kolizję? 
Sue xxx

poniedziałek, 12 marca 2012

~Daniel~

~Daniel~
 Dzień w szkole minął bez większych rewelacji. Oliver nie daje się przekonać do metalu, a Cher znowu zniknęła w parku na skręta. Jej już nikt nie pomoże, tylko odwyk. Po drodze do domu wstąpiłem do pobliskiej herbaciarni żeby odsapnąć. W środku siedziała Cher z Zayn'em Malikiem. Wow, oni razem, kto by pomyślał. Znam w miarę dobrze Zayn'a, przynajmniej tak mi się wydaję i nie wiedziałem, że rwie się do takich dziewczyn jak Cher. Wziąłem sobie herbatę na wynos i ulotniłem się jak najszybciej żeby mnie nie zauważyli.
 Usiadłem z Bradley'em, moim młodszym bratem, przed telewizorem i włączyliśmy sobie Play Station 3. W środku konsoli była ta sama gra co zawsze "Harry Potter i Insygnia Śmierci". Moją potajemną pasją od kilku lat jest właśnie Harry Potter.Obejrzałem wszystkie filmy, a książki przeczytałem. Przez to, że ojciec jest kimś tam ważnym w X-Faktorze to załatwił mi wejście na ostatnią premierę Harry'ego i tak jakby byłem na czerwonym dywanie poprzez co poznałem wszystkie gwiazdy, które grają w filmie i przy okazji właśnie Zayn'a.
 Poziomy gry przechodziliśmy w tempie ekspresowym, ale Bradly znudził się w końcu i poszedł do swojego pokoju. Zostałem sam z moją ukochaną grą.
-Halo?-Odebrałem telefon od taty.
-Dan, bądź u mnie w studiu za piętnaście minut i weź mój garnitur, proszę.-Prosił, wręcz błagał w sumie.
-Dobra, mogę wziąć drugi samochód mamy?-Zapytałem z nadzieją, że się zgodzi.
-Tak, na razie!-Rozłączył się.
Wyjąłem z szafy rodziców czarnego garniaka i pantofle taty. Krzyknąłem do Brada żeby się ubrał i wyszliśmy z domu.
W samochodzie Bradley rozsadził się na przednim siedzeniu pasażera.
-Zapnij pasy-nakazałem bratu i sam wykonałem tę samą czynność. Jako początkujący kierowca dbam o takie szczegóły. Odpaliłem auto i ruszyliśmy w stronę pracy ojca.
W środku studia próbowałem zlokalizować naszego tatę. Brad jak zawsze podziwiał wnętrze budynku i ludzi, którzy się w nim znajdowali. Podeszliśmy niepewnie do Simon'a Cowella i zapytałem:
-Hej Simon, widziałeś może gdzieś tatę?
-Cześć chłopaki, wydaje mi się, że siedzi w swoim biurze.-Powiedział uśmiechnięty juror programu. Podziękowaliśmy za udzielenie informacji i szybkim krokiem skierowaliśmy się do pomieszczenia, w którym urzędował nasz tatko. Zapukałem do drzwi z tabliczką "Kevin Brown" i po chwili drzwi zostały otwarte.
Siedzieliśmy w studiu i oglądaliśmy próby ludzi, którzy dostali się do odcinków na żywo. Gdyby nie Bradley to pojechałbym do domu, ale ojciec wróci późno z pracy, więc nie mogę zostawić z nim Brada, a mama jest na jakiejś konferencji w Irlandii i też by nie mogła po niego przyjechać. Po godzinie siedzenia bezczynnie na widowni tata kazał nam jechać do domu, nareszcie. W drodze powrotnej zahaczyliśmy o McDonald'a na kolację.
W domu zadzwoniła do nas mama. Opowiedziała, że Irlandia jest piękna i kiedyś pojedziemy tam na wakacje. Wraca za tydzień co oznacza, że będziemy z Bradlym siedzieć sami do późna w tym tygodniu. Nie cieszył mnie ten fakt, bo nie umiem przypilnować brata żeby chodził o normalnej porze spać co powoduje, że się nie wysypiam.
Rozmawiałem jeszcze z mamą pół godziny i kazałem Bradlayowi iść się umyć. Sam z braku konkretnego zajęcia, sięgnąłem po książkę, okazał się to Potter ,pierwsza część, co oznacza, że rozpoczynam od początku całą serię.
Wciągnięty w książkę zauważyłem, że dochodzi 1:30, ojca jeszcze nie ma, a Brad poszedł spać. Odłożyłem lekturę na stolik i poszedłem wziąć szybki prysznic. Umyłem się jak najszybciej i wróciłem do salonu kontynuować czytanie.
Po godzinie czytania i czekania na tatę postanowiłem zrobić sobie jakieś kanapki i herbatę. Usiadłem z przyżądzonym posiłkiem przy stole gdzie po chwili dosiadł się do mnie tata, który właśnie wrócił. Zaczął przepraszać, że wracał późno, ale mieli jakieś problemy.  No cóż zdarza się. Nie byłem na niego zły, przyzwyczaiłem się do tego, że czas z tatą spędzam, gdy jest w pracy. Czasem to jest denerwujące, ale już przywykłem.
-Ok tato, idę do łóżka, dobranoc.-Wstałem od stołu i udałem się spać.
_______________________________________________________________________________
Hej, Hej. Tu wasza kochana Alex, ale się za Wami stęskniłam. Macie Daniela. Jeśli przeczytałeś to bardzo Cię proszę skomentuj. Przepraszam bardzo Sue za moją leniwość. Kocham Was wszystkich i pokazujcie, że czytacie! ♥♥ Alex XX

sobota, 10 marca 2012

~Kochani Czytelnicy~

Kochani czytelnicy,
bardzo jestem ciekawa, czy wchodzi tu ktoś na bieżąco i czyta nasze wypociny, czy gościmy tylko zabłąkanych ludzi. Przepraszamy obie, że trochę zaniedbałyśmy dodawanie postów. Od następnego poniedziałku będziemy dodawać rozdziały na bieżąco, a czasami nawet nadprogramowo. Cieszy nas Wasza frekwencja, ale osobiście uważam, że w komentarzach brakuje opinii pozytywnych i negatywnych, staramy się jak najlepiej pisać, ale bez Waszego zdania trudno nam cokolwiek poprawić. 
Przypominam także, iż wszelkie pytania zadawajcie na na twitterze : 
@FOOD_Marshall (Alex) i @mezaynbednow (Sue).

Kochamy Was!

Sue xxx

środa, 7 marca 2012

~Oliver~

~Oliver~
 Dźwięk budzika wyrwał mnie ze snu. Szybko wyłączyłem denerwującą melodyjkę z Kubusia Puchatka i padłem zaspany na łóżko, twarzą trafiając w miękką poduszkę. Nienawidzę poranków, a zwłaszcza poniedziałkowych. Przytłacza mnie wizja spędzenia całego pięknego dnia w szkole wśród osób, które za mną nie przepadają. Nie potrafią zaakceptować tego jaki jestem i mogę liczyć tylko na Daniela.
 Powolnie usiadłem na brzegu materaca i rozejrzałem się po ciemnym pokoju. Wszystkie ściany zdobiły plakaty i fotografie, przedstawiające moją rodzinę.
 Podniosłem się i poszedłem do obszernej szafy z lustrem. Przyjżałem się mojemu odbiciu. Nie wyglądałem źle, byłem troszeczkę potargany. Ogólnie od zawsze ludzie uznawali mnie za jedną z lepszych partii, ale nie brałem tego za zaletę. Niektóre dziewczyny, nie znające mojej orientacji, nienawidzą mej osoby, po tym jak byłem zmuszony im złamać serce. Na prawdę, nie chciałem ich krzywdzić i niechętnie to robiłem, ale nie zmienię się dla nich.
 Otworzyłem masywne, przesuwane drzwi i wyjąłem czerwone rurki, które bez paska zjerzdżały mi z tyłka, koszulkę w zielone paski, a na nogi moje ukochane, trochę zniszczone Vansy, idealne do jazdy na deskorolce. Założyłem wybrane przez siebie ubrania i udałem się do łazienki.
 Nie chcąc nikogo obudzić, idąc korytarzem, próbowałem zachowywać się cicho jak mysz, jednakże uniemożliwły mi to porozrzucane zabawki mojego brata i z hukiem znalazłem się na drewnianej posadce. Poczułem ból w nadgarstku, który ucierpiał najbardziej, ale nie zwracając na to uwagi, otworzyłem drzwi od toalety. Puściłem wodę w kranie, po czym umyłem nią twarz i zęby. Wyjąłem szczotkę z szafki pod umywalką i uczesałem oraz wymodelowałem włosy, utwardzając je lakierem. Spryskałem się perfumami Hugo Bossa i i wyszedłem, udając się do kuchni po drugie śniadanie. Zrobiwszy dwie kanapki z żółtym serem, posmarowane ketchupem, wyruszyłem do szkoły z deskorolką pod pachą i  plecakiem na plecach. Wyjąłem IPhone z kieszeni spodni i spojrzałem na godzinę. Była za dziesięć, ósma. W dziesięć minut przez pół miasta? Przyjąłem wyzwanie i wskoczyłem na deską. Jeździłem już dobre parę lat, więc miałem wprawę aczkolwiek hamowanie wychodziło mi o wiele gorzej. Nie dziwcie się więc, iż dzisiejszy wyścig z czasem zakończyłem wpadając na Louisa Tomlinsona. Gdy oboje pozbieraliśmy się do kupy, zacząłem go błagać o wybaczenie, a zarazem miałem ochotę wyjąć mój ulubiony zeszyt z Marlin Monroe na okładce i poprosić o autograf. Nie, to byłoby niestosowne. Rozeszliśmy się w swoje strony. Musiałem wracać na piechotę, gdyż doszczętnie rozwaliłem swój blat. Oczywiście nie obyło się bez piętnastominutowego spóźnienia. Nauczycielka nie chciała nawet słuchać nieudanych tłumaczeń z mojej strony.
 Dzień w szkole minął bez większych rewelacji. Na przerwach siedzieliśmy z Danielem pod salami i próbowaliśmy przekonać mnie do ostrzejszego gatunku muzyki niż pop i rap. Na marne. Po siedmiu godzinach lekcyjnych, gdy staliśmy koło metalowej bramy, czekając nawet nie wiem na co, podeszła do nas Cher. Nie lubiłem jej. Ostatnio zaczęła się kręcić wokół Daniela, a dobrze wiedziałam, iż miała na niego zły wpływ. Każdy zdawał sobie sprawę z tego, że jej hobby to ćpanie. Z drugiej strony była biedna. Każdy się od niej odwrócił zamiast pomóc wyjść z nałogu. Opuściłem gołąbeczki i ruszyłem do pobliskiego Starbucks'a gdyż byłem tam umówiony z kolegami z drużyny piłkarskiej. Zamówiłem którąś z kaw i chcąc zapłacić, sięgnąłem ręką do kieszeni. Niestety nic nie mogłem znaleźć. Od razu domyśliłem się, że musiał mi wypaćś portfel przy zderzeniu z najprzystojniejszym chłopakiem na świecie, którego kiedykolwiek widziałem na oczy. Problem tkwił w tym, iż nie miałem pojęcia czy Lou go zabrał, a jeśli tak, to nie miałem się z nim jak skontaktować. Napisałem sms'a do chłopaków, że bardzo przepraszam lecz nie będzie mnie na spotkaniu, po czym wyszedłem z kawiarni i udałem się w sronę domu.
 Dość długo wracałem. Idąc ulicą podziwiałem panoramę Londynu, którą uwielbiałem. Nie które dziewczyny mijając mnie dziwnie się patrzyły w moim kierunku. Chyba to była jedna z technik podrywu. Prymitywne. Dotarwszy pod dom, moim oczom ukazał się niecodzienny widok.
~~~
I jak wrażenia ? Sue xx

niedziela, 4 marca 2012

~Cher~

~Cher~

Kolejna nagana za ucieczkę z lekcji, jestem bliska wyrzucenia ze szkoły. Matka znowu będzie się na mnie darła, a ja zatrzasnę się w pokoju i będę miała w dupie cały  świat.
Po skończeniu lekcji odebrałam list od mamy i wybiegłam z budynku placówki. Zatrzymałam się pod bramą ogrodzenia. Byli tam moi znajomi, Oliver i Daniel. Oni są jedynymi osobnikami, dla których potrafię być miła. Akceptuję homoseksualizm Olliego, niestety on zbytnio za mną nie przepada w porównaniu do Daniela. Porozmawiałm trochę z czarnowłosym przyjacielem, ale gdy zauważyłam, że Ollie od nas odszedł postanowiłam się usunąć.
Kawa, gdzie jest Starbucks? Zlokalizowałam najbliższą kawiarnię. Po złożeniu i odebraniu zamówienia, usiadłam na kanapie. Za mną siedziała grupka dziewczyn, znałam je ze szkoły, nielubiane, ale jednak najpopularniejsze. Jak zawsze gadały o tych padałkach z One Direction. Boże, zały świat ich uwielbia, co w nich takiego świetnego? Widziałam ich kiedyś w Milk Shake City i wcale nie są tacy super. Tamtego dnia, podczas spotkania z tym całym zespołem, byłam jedyną osobą, która nie krzyczała na ich widok. Pamiętam, że byli zdziwieni moim zachowanie w stosunku do nich.
Znudziło mnie słuchanie dziewczyn zza moich pleców. Chwyciłam tekturowy kubek, do połowy wypełniony kawą i wyszłam. Zachciało mi się cholernie palić, więc skierowałam się w standardowe miejsce, park. Ktoś za mną szedł, obserwował mnie, ale nie było to dla mnie dziwne. Zawsze się ktoś znalazł i patrzył na moje, chude, blade ciało. Kwestia przyzwyczajenia.
Usiadłam w cichszej części skwerka i zaczęłam palić, wcześniej przygotowanego, skręta. Nie dbam o nic teraz, cóż za błogość. Zamykając oczy ponownie zaciągnęłam się dymem. Moją ukochaną ciszę przerwał mi jakiś męski głos:
-Czemu to palisz?-zapytał chłopak.
-A co ci do tego?-odpowiedziałam pytaniem.
-Niby nie, ale nie wyglądasz dobrze i chciałem pomóc.-ciągnął.
-Nie potrzebuje pomocy!-wiedząc, że kłamie, próbowałam dać mu coś do zrozumienia.
-Przecież widzę. Jesteś chuda, blada i palisz to gówno.-dalej przynudzał.
-Co ma mój wygląd do moich problemów ?!
-Ha, czyli jednak masz jakieś problemy-nachalnie kontynuował rozmowę.
-Nie mówiłam, że nie mam. Po prostu nie chcę pomocy-chciałam zmrozić go wzrokiem, ale mój rozmówca okazał się bardzo przystojnym, Mulatem i podświadomość pohamowała mnie od morderczego spojrzenia. Widząc moją reakcję na jego twarzy zagościł śliczny uśmiech i zaczął mówić ponownie:
-Mhm, to jak? Wstaniesz z zimnej ziemi i dasz się zaprosić na herbatę?-nadal uśmiechnięty wyciągnął do mnie ręce. Chwyciłam je mocno i podniosłam się przy jego pomocy.
Tak, mogę iść. Tak w ogóle jestem, Cher.-Boże, co ja robię? Nie znam typa, a idę z nim gdzieś na herbatę, bardzo dziwne jak na mnie.
-Zayn Malik, mówi ci to coś?-ruszyliśmy w stronę pobliskiej herbaciarni.
-Niestety nie.-słysząc to w moich ustach, mój towarzysz zmienił swój wyraz uśmiechu.
-Naprawdę?-zapytał, a ja wpadłam w zakłopotanie.
-One Direction, kojarzysz? gdy zapytał o zespół to momentalnie mnie olśniło. Mój szczery uśmiech zmienił się w wymuszony. Wpadłam w kiepski nastrój i z bardzo wyczuwalną, obojętnością, odpowiedziałam:
-Ach, no tak. Zayn Malik, już wiem kim jesteś.
-Coś nie tak?-zapytał dość czule.
-Em...Głowa mnie rozbolała-perfidnie skłamałam.
-Herbata ci na pewno pomoże.
Może Zayn jest inny, może on nie należy do grupy gwiazdek, które lansują się na prawo i lewo. Polubiłam go. Dobrze mi się z nim rozmawia. Jest bardzo inteligenty i gdy dowiedział się o mojej sytuacji ponownie zaproponował pomoc. Tym razem ją przyjęłam z godnością.
Szliśmy z Zayn'em uliczką, która prowadziła do mnie do domu. Minęły nas jakieś dziewczyny z mojej szkoły. Zaczęły lustrować nas wzrokiem i coś do siebie szeptać. Na mojej twarzy pojawił się uśmiech z nutką satysfakcji. Po moim domem wymieniliśmy się, z Mulatem, numerami i umówiliśmy się, że wpadnie po mnie jutro zaraz po lekcjach. Słodko ucałował mnie w policzek i odszedł życząc mi dobrej nocy.
Po wejściu do domu poczułam wyraźną ulgę. Mama jeszcze nie wróciła z pracy i nie będzie miała do mnie pretensji. Godzina 18:23, matka wróci za dwadzieścia minut. Zdjęłam buty i skierowałam się do kuchni z zamieram opróżnienia całej lodówki. Głód zaczął się do mnie dobierać. Podczas, gdy przyżądzałam sobie posiłek do domu wpadła mama. Powiedziała mi żebym pomogła jej przynieść zakupy z samochodu. Zostawiłam to co zrobiłam i bezinteresownie wyszłam za nią do garażu. Była dość zdziwiona, że się nie stawiałam i udzieliłam jej bez problemu pomocy, a ja po prostu zrozumiałam, że źle robię nie szanując mojej rodzicielki. Wyjęłam z bagażnika cztery, pełne zakupów, torby i wyniosłam je do kuchni. Mama zaczęła rozpakowywać zakupione produkty, a ja dokończyłam swój posiłek. "Tymi siedmioma kanapkami na pewno się nie najesz"-parsknęła mama. Co prawda, to prawda, jem za 5, a i tak się nie najadam. Dorabiając sobie jedzenie powiedziałam mamie, że na stole leży list od szkoły. Uspokoić jest ją trudno, ale powiedziałam jej, że więcej nie będę i tym razem mówię serio to momentalnie się rozchmurzyła. Opowiedziałam jej o Zayn'ie, a ona zaczęła mi bić brawo, że wreszcie się ogarnęłam i jestem na dobrej drodze.
Po dobrej godzinie zostawiłam mamę samą na kanapie i udałam się do łazienki. Zdjęłam ubranie i wskoczyłam do wanny napełnionej po brzegi letnią wodą. Zobaczyłam mój szczupły brzuch. Ciekawe jak to jest tyć. Dziwię się sobie, ponieważ ciągle jem. Jedzenie sprawia mi przyjemność, większą niż palenie, więc nie płacze z powodu utrzymywania idealnie, stałej wagi.
Przemyślenia na temat jedzenia, przerwała mi mama mówią, że mam gościa. Boże, ludzie to nie mają co robić tylko dupę człowiekowi zawracać? Szybko wyszłam z wanny i zaczęłam się wycierać. Mokre włosy spięłam w koka na czubku głowy, na siebie włożyłam szorty i za dużą bluzę. Dość wkurzona weszłam do salonu, ale zobaczywszy kto w nim siedzi od razu się uśmiechnęłam. Malik siedział przemoczony na fotelu i szukał czegoś w telefonie. Zaprosiłam go do siebie i tam dałam mu jakieś, za duże na mnie, dresy i koszulką. Zapytałam co go do mnie sprowadza o tej porze. Pokłócił się z mamą i nie miał się gdzie podziać, bo chłopaków nie ma w mieście lub coś robią, więc poszedł na spacer, a znalazł się koło mojego domu to postanowił mnie odwiedzić. Słysząc to wszystko zrobiło mi się bardzo przykro, bo wiem jak to jest pokłócić się z mamą i wbrew mojej naturze przytuliłam się do Zayn'a, ale tylko na chwilkę.
Zaczęliśmy znowu rozmawiać na tysiące tematów. Dowiedziałam się, że ślicznie wyglądam bez makijażu i czarnej szminki na ustach. Mama zamówiła nam pizzę, którą pochłonęliśmy bardzo szybko. Opowiedział mi o reszcie chłopaków z One Direction. Dowiadując się tylu dobrych rzeczy o tych typkach zmieniłam o nich całkowicie zdanie.
Zrobiło się późno, a my nadal gadaliśmy. Zapytałam mamy, czy Zayn może zostać na noc. O dziwo się zgodziłam ale kazała kłaść się spać, bo idę jutro do szkoły. Olewając lekko nakaz mojej mamy zaczęliśmy dalej gadać.
Koło godziny 3:00 zaczęłam być już śpiąca. Mój kolega chciał spać na podłodze, ale ja powiedziałam, że mogę podzielić się z nim kawałkiem łóżka. Przyniosłam zapasową pościel i dałam ją Zayn'owi. Położyliśmy się tak, że pomiędzy nami było sporo pustej przestrzeni. Życzyłam Malikowi dobranoc i zamknęłam oczy z nadzieją na szybkie zaśnięcie.
_________________________________________________________________________________
Poof. Jest nasza przepiękna Cher. Komu się podoba? Liczę na opinię. Na początku nie byłam z niej zadowolona, ale gdy zaczęłam ją tutaj wpisywać to polubiłam ją :D.
1.Przepraszam za te okropne opóźnienia, ale ja jestem obrzydliwie chora, a Sue mi towarzyszy.
2.Sue wciągnęła mnie bardzo w "Sknisów". Polecam baaaaaaaaaardzo.
3.Dziękujemy, że wytrwale czytacie naszego bloga.
4.Jest już Was prawie 2000. Niewiarygodne.
5.KOMENTUJCIE!!!! Zależy nam bardzo na Waszych komentarzach.
No i to na tyle. Życzę dobranoc i dzięki jeszcze raz za wytrwałość. Kocham/y WAS bardzo. Alex XX.