piątek, 24 lutego 2012

~Mat~

~Mat~


Gdzie są wszyscy? Chodzę po szkole w poszukiwaniu moich przyjaciół. Nigdzie nie ma Lex ani mojej dziewczyny, Georga też zniknął matmie, pewnie poszedł zapalić. Rany, mi też chce się palić, ale Lex ma moje papierosy. Naprawdę postąpiłem idiotycznie dając jej całą paczkę. Napisałem do Josha, czy wie co z dziewczynami, ale też nie miał pojęcia. Kurde, a chciałem zaprosić Maci na kolację, przecież jesteśmy ze sobą już sześć miesięcy i miałem w planach romantyczne spotkanie, ale rano, gdy dawałem jej czekoladki, myślałem tylko o ślicznie dziś wygląda. Gdy jestem przy niej serce mi skacze do gardła. Naprawdę ją kocham, jest moim całym światem. Nie mogłem już wytrzymać i najzwyczajniej się zerwałem. Z miejsca ruszyłem w stronę parku. Przez kilka minut próbowałem zlokalizować dziewczyny, ale na marne. Byłem pewny, że tu są, zawsze tu przychodzą. Georga też nigdzie nie było, nikogo nie było w pobliżu. Park był opustoszały. Usiadłem na ławce, ale nie długo tam siedziałem, ponieważ spadł niezapowiedziany deszcz. Chciałem jak najszybciej znaleźć się w domu. Wpadłem do pierwszego autobusu, który pojawił się na przystanku. Cały przemoczony usiadłem na tylnym siedzeniu i głowę oparłem o szybe.

Dzisiajszy dzień jest strasznie szary. Grając na pianinie stojącym przy oknie obserwowałem ludzi na zewnątrz. Wszyscy byli ubrani w ponure rzeczy. Jedynym kolorowym elementem Londynu były wesołe dzieci, czerwone autobusy i budki telefoniczne.

Ojców nie było w domu. Wziąłem ze stołu paczkę papierosów z zapalniczką, usiadłem na parapecie i zapaliłem. Rodzice byli świadomi, że palę, nie pochwalali tego, że nie jestem w stanie pozbyć się nałogu. Mam z nimi świetne kontakty, cieszy mnie to.

Dochodziła 17:00, a ja nie miałem żadnych planów na resztę dnia, niestety nadal nie wiedziałem  co się dzieje z Maci, mam nadzieje, że nic jej nie jest. Po chwili namysłu postanowiłem wprowadzić do tego miasta trochę koloru. Ubrałem się w szare, jasne spodnie, białą koszulką RAMONES, zieloną bluzę Jacka Willsa, zielone trampki, wziąłem do kieszeni paczkę papierosów, troche kasy i telefon, do którego podłączyłem słuchawki, wsadziłem je w uszy, puszczając Ed'a Sheerana, był dla mnie ostatnio inspiracją. Przekręciłem klucz w zamku i zbiegłem szybkim tępem z dwunastego piętra.

Snując się bez celu ulicami Soho poczułem się senny. Kawa, tego mi teraz trzeba. Zlokalizowałem Starbucks'a i zamówiłem sobie frapuccino. W oczekiwaniu na mój napój czułem na moim ciele wiele spojrzeń, nawet słyszałem szepty. Bywałem tutaj dość często jak wiele innych ludzi, znałem niektóre twarze, zawsze mnie obgadywali, ale tak szczerze, jak można o mnie nie gadać. Syn homoseksualistów, zapalony pianista, uzależniony od tytoniu, farbowany blondyn, chudy, zero mięśni, wszystkie spodnie spadają mi z dupy i pewnie gdyby nie to, że mam dziewczynę postrzegaliby mnie jako geja, ale mi to nie przeszkadza, chrzanię opinię innych.
___________________________________________________________________________________
Taki tam Mat. Jak Wam się podoba? Alex XX.

3 komentarze: