czwartek, 12 kwietnia 2012

~Bryan~

~Bryan~

W poprzednim rozdziale:
~~~
Pooglądaliśmy bajki w telewizji i wyszliśmy na plac zabaw. 
Usiadłem na ławce, podczas gdy Charlottka bawiła się z koleżankami. Wiele osób dziwnie się mi przyglądało, a jedna babcia zagadała do mnie z tekstem, iż mam bardzo śliczną córeczkę. Zachciało mi się śmiać. Czy to, że zajmuje się czteroletnim dzieckiem od razu musi oznaczać, że to moje ? Jednakże, nie chciałem robić kobiecie przykrości i podziękowałem. Lubiłem patrzeć jak Lott spędzała czas z rówieśnikami. Niespodziewanie  dosiadła się do mnie jakaś dziewczyna. Znałem ją ze szkoły.
 ~~~

   Burza czarnych, gęstych włosów wraz z ciemnymi okularami efektywnie zasłaniały jej twarz. Miałam na sobie jeansowe, krótkie spodenki odsłaniające jej długie, opalone nogi, które zakończone były płóciennymi koturnami ze wzorem w wiosenne kwiaty. T-shirt z myszką Mickey, zakrywał długi szary sweter. Z przewieszonej na ramieniu małej torebki wystawała paczka Devil'ów. Słyszałem od innych, że tak jak ja od niedawna uczęszcza do miejscowego liceum. Byłem ciekaw, czemu tak się stało. 
   Po dłuższej chwili patrzenia na siebie postanowiłem zagadać do Cassie. Na początku rozmowa się nie kleiła, ale o dziwo Charlotte rozluźniła atmosferę i zaczęliśmy dyskutować na różne tematy jak dwoje starych, dobrych znajomych, którzy nie widzieli się bardzo długo. Myślę, że sporo się o niej dowiedziałem, dlatego też, gdy męczenie Lottie zaczęło być denerwujące i wybierałem się do domu już na dobre, wziąłem od niej numer telefonu, po czym rozeszliśmy w swoje strony.
   Otrzepałem siostrze ręce z piachu i zacząłem ją doprowadzać do normalnego stanu. Nowo zakupiona sukienka już nie była tak śnieżno biała jak wtedy gdy parę godzin temu płaciłem za nią ciężkie pieniądze. Kto by pomyślał, że za taką małą ilość materiału trzeba dać tyle kasy. Już moje t-shirty z przeceny w Zarze kosztują mnie za 2 sztuki. 
   Wziąłem malutką za rękę i podreptaliśmy w stronę bloków. Ja podśpiewując kawałek Guns 'n Roses, ona melodię z przedszkolnych piosenek. Idąc powolnym tempem widziałem jak wzrok co drugiej dziewczyny ląduje na naszej dwójce. Oj tak, kobietom bardzo imponował mężczyzna z dzieckiem.
  Po wejściu do mieszkanka i zdjęciu butów, przyszedł czas na kąpiel małego smroda. Zatkałem wannę kurkiem i puściłem ciąg ciepłej wody, uprzednio wlewając płyn do mycia. Wyjąłem z szafki pod umywalką gumową kaczkę i wrzuciłem do mini basenu. Kazałem zacząć rozbierać się Lottie, a sam poszedłem do mojej sypialni i grzebiąc w sosnowej komodzie znalazłem czystą piżamkę ze spodniami w kwiatki i koszulką, na krótki rękaw ze Śpiącą Królewną. Położywszy ją na białej pralce, jednym zwinnym ruchem sprawiłem, że golas znalazł się w wannie i zaczął na mnie chlapać wodą. Postanowiłem dłużej nie być jej dłużny i także chlapnąłem na nią ręką. W efekcie anielskie loczki zmieniły się w nieuformowane włosie. Umyłem maluchowi wszystkie części ciała razem z czupryną, po czym w szybkim tempie zacząłem ją osuszać puszystym ręcznikiem. Ubrałem siostrę w piżamkę oraz w kapcie i kazałem zmykać do sypialni. Charlotta wygodnie zajęła miejsce po prawej stronie dwuosobowego łóżka i poprosiła o to, abym opowiedział jej bajkę. Nigdy nie byłem dobry w wymyślaniu, a moja wyobraźnia nie była specjalnie rozbudowana, ale z powodu, że ją kochałem starłem wymyślić najlepsze science-fiction jakie słyszała ziemia. 
 -Dawno, dawno temu w odległej krainie żyła i funkcjonowała sobie dziewczynka o imieniu Charlie. Rodzina nie była za bogata, a rodzice nie interesowali się nią zbytnio, jednakże jasnowłosa miała pewno szczęście-przyjaciela. Harry zawsze i wszędzie jej towarzyszył, dlatego nigdy nie czuła się samotna. Pewnego dnia we dwoje wybrali się do lasu. Nie był to zwykł las, bowiem był on zaczarowany przez złego czarownika imieniem Michael. Legenda głosiła, że pewnego dnia jakaś dzielna dziewczyna stoczy bitwę z magikiem i zgładzi go, zarazem niszcząc czar, który on rzucił. Zaklęcie było o tyle niebezpieczne i kłopotliwe, iż każdy kto wszedł do wielkiego lasu, nie mógł z niego wyjść, a jeśli nie pokonał Michaela do końca życia robił za jego sługę.-spojrzałem na Lottie, ale miała zamknięte oczy, więc nie miałem po co dokańczać mojej mistrzowskiej baśni. Wstałem z materaca, po cichu zamknąłem drzwi i usiadłem na kanapie w salonie. Wziąłem telefon i bez namysłu napisałem do Cassie z prośbą o jutrzejsze spotkanie, a mianowicie o to, aby wraz ze mną odprowadziła do przedszkola Charlotte. Po kilku minutach, które trwały jak godziny oczekując na odpowiedź dostałem wiadomość tekstową. Na szczęście dziewczyna zgodziła się zostać moją towarzyszką. Nie wiem czemu, ale poczułem coś głębszego do niej, nie byle sympatię. Wielkie uczucie i pragnienie poznania jej jeszcze bliżej tak bardzo doskwierało mi w nocy, że nie mogłem ani na chwilę zmrużyć oka.
  Rano budzik zadzwonił o 7:00 i pośpiesznie wstałem z łóżka. Nie chcąc obudzić małej starałem się zachowywać się jak myszka. Podszedłem do szafy i wyjąłem z niej czarne, zwężane spodnie, czerwony t-shirt z elmo, szarą bluzę z ładnymi zakończeniami oraz czarne vansy. Założyłem to wszystko i po uprzednim odświeżeniu się w łazience, zrobiłem sobie kanapki do szkoły, a siostrze śniadanie na dobry początek dnia. Obudziłem moją królewnę, która niechętnie wstała i pewnie tak samo jak ja wolałaby pospać jeszcze chwilkę. Pomogłem ubrać jej się w wybrane przez nią samą ubrania, które jako tako współgrały w sobą i stworzyły jedną całość. W sumie jeansowe rurki, lekko przyduża koszulka z Garfieldem i bluza Hilfigera robiły wrażenie.Brzdąc nalegał, aby niesforne loczki związał w kłosa. Uległem jej prośbom i namowom, bo zawsze ulegam. Dobre 10 minut zajęło mi majstrowanie przy fryzurce, ale wyszła przyzwoicie. Powiedziałem Charlottcie, aby zjadła śniadanie, a samo kontrolowałem czas. Było około 7:40, a z racji tego, że do umówionego miejsca szło się ponad kwadrans, zacząłem zawiązywać siostrze malutkie zielone vansy, a na górę wkładać beżowy płaszczyk. 
  Na miejsce dotarliśmy lekko spóźnieni, ale Cass się nie obraziła. Wyglądała bajecznie. Szara sukienka w kolorowe kwiatki i skórzana kurtka oraz balerinki tworzyły świetny komplet. Aż poczułem nutkę wstydu, gdy popatrzyłem na swoje ubrania. Przywitaliśmy się buziaczkiem w policzek zainicjowanym z jej strony, co mnie pozytywnie zaskoczyło. Charlotta od razu rzuciła jej się na szyję. W pierwszym momencie myślałam, że Cassie się to nie spodoba, ale nie miała nic przeciwko. Ruszyliśmy w troje za ręce w stronę placówki. Zostawiając siostrzyczkę w przedszkolu poczułem ból w brzuchu, bo wiedziałem, że dzisiaj będzie skazana na matkę. 
   Schodząc po schodkach biłem się z pragnieniem złapania jej za rękę. Za zielonym ogrodzeniem postanowiłem zapytać Czarnowłosą czy ma ochotę zrezygnować dzisiaj z lekcji i udać się ze mną na wagary. Przytaknęła na tak. Zaproponowałem Starbucks'a będącego niedaleko nas. Kolejny raz potwierdziła mój pomysł i chwilę później szliśmy powolnie w stronę kawiarni. Nagle Cassie zaczęła szukać czegoś w kieszeni kurtki. Wyjęła z niej czarną ramę papierosów i mnie poczęstowała. Niedawno zerwałem z nałogiem, ale raz na jakiś czas lubiłem zapalić. Wziąłem wyrób tytoniowy po czym zapytałem czy ma zapalniczkę. Pokiwała głową i użyczyła mi ognia. Mocno zaciągnąłem się dymem, po czym wypuściłem go przed siebie. Zaczęliśmy rozmawiać.
-Tak ogólnie to czemu przeniosłaś się tutaj do liceum? - zapytałem się i uśmiechnąłem.
-Wyprowadzka z Las Vegas. Wiesz dosyć nie miły rozwód rodziców. Wolałabym zostać z ojcem w USA, ale matka uparła się mnie zabrać ze sobą, co równało się ze zrujnowaniem mi życia, aż do wczorajszego dnia, kiedy to cie poznałam. Sądzę, że moglibyśmy się zaprzyjaźnić. Jesteś ciekawą osobą, poza tym twoja siostra to urocza osoba. Jest jeszcze jedna kwestia, ja praktycznie nikogo tu nie znam, a zawsze lepiej móc poznać czyjąś twarz w tłumie i w sumie, czemu to nie może być twoja?-mówiła miły, ale z drugiej strony pytającym tonem. Po jej minie widać było, że nie potrafi przewidzieć mojej reakcji.
-No pewnie, że masz rację. Też cie polubiłem, może nawet więcej.-końcowe słowa wypowiedziałem nieco ciszej, ale na tyle głośno, by towarzyszka mogła się zarumienić. Przyznam, nawet jako burak wyglądała nieziemsko ładnie.
Weszliśmy do przestronnej sali i zajęliśmy malutki, brązowy stolik przy obszernym oknie, wychodzącym na ulicę. Oboje zdjęliśmy swoje urania wierzchnie i czekaliśmy na kelnerkę. Gdy niska, nieco grubsza blondynka nas obsłużyła kontynuowaliśmy rozmowę.
-Ta dziewczyna definitywnie na ciebie leci.-mruknęła Cassie, niby to obojętnie, ale jednak wyczułem nutkę zazdrości.
-Co, która? Na pewno tylko ci się wydaje.-obruszyłem się nie chcąc urazić koleżanki.
-No proszę cie, kto normalny patrzyłby się na drugą osobę przez dobre 10 minut?-powiedziała.-Definitywnie czegoś od ciebie oczekuje. Nie jest zła, może zagadasz?
Wyczułem, że to pytanie to był sprawdzian, który ja miałem za zadanie zdać.
-Wolę twoje towarzystwo. Nie obchodzą mnie inne dziewczyny, gdy jestem z tobą.-czułem się na wygranej pozycji.
-To ją teraz spław, właśnie tu idzie.-uśmiechnęła się figlarnie.
Nagle podeszła do nas moja adoratorka i zaczęła mnie zagadywać. Cass miała ewidentnie dużo zabawy z mojej nieudolnej próby uświadomienia dziewczynie, że jestem na w pewnym sensie randce. W pewnym momencie inicjatywę przejęła Casandra.
-Słuchaj, jestem właśnie w trakcie omawiania ilości alimentów z moim chłopakiem, któremu urodzę dziecko. Też chcesz być w takiej sytuacji co ja, czy dasz se spokój i odejdziesz do swoich koleżanek, które wyraźnie mają z ciebie niesłychanie dużą polewę?- przyznam, aktorka z niej bardzo dobra, a pomysł jeszcze lepszy.
Kasztanowo włosa nieznajoma prychnęła coś pod nosem, po czym z burakiem na twarzy wybiegła z kawiarni. Zrobiło mi się jej trochę przykro, ale z drugiej strony byłem zaskoczony zachowaniem Cass. Może ona na prawdę była o mnie zazdrosna? Czułem się nieziemsko.
Zobaczyłem jak do stolika idzie kelnerka z tacką i naszymi kawami. Wyjąłem z portfela należytą sumę i wręczyłem ją w banknotach dziewczynie. Oboje postanowiliśmy nie siedzieć bez czynnie w miejscu, więc ubraliśmy się w kurtki, wzięliśmy napoje i wyszliśmy. Spacerując nie wiedząc tak na prawdę gdzie, spotkaliśmy paru znajomych, którzy tylko z respektem w oczach pokiwali na nas głową. 
Skręciliśmy do miejscowego skate-parku u wybrzeży Tamizy i usiedliśmy na jednej z wolnych ramp. W pewnym momencie Cass sącząc picie przysunęła się do mnie lekko i objęła w pasie. Spojrzałem na nią, po czym złapałem jej malutką rączkę i splotłem razem z moją. Popatrzyłem czule w oczy i sam nie wiem co mnie do tego skłoniło, ale połączyłem nasze usta w pocałunku. Cassie odwzajemniła to delikatne doznanie tyle, że czulej i namiętniej. Nasze języki zaczęły tańczyć ze sobą, a w brzuchu latały miliony motylków. Gdy już oderwaliśmy się od siebie mocno przytuliłem dziewczynę do siebie i spędziliśmy tak resztę pięknego dnia. Razem. W objęciach. Najszczęśliwsi na świecie.
~~~
PRZECZYTAŁEŚ? ZOSTAW COŚ PO SOBIE. 
Dziękujemy za wzorową frekwencję. 
Postanowiłam dodawać dłuższe rozdziały z większą ilością zwrotów akcji, które mam nadzieję będą Wam pasować. 
Szczęśliwi, że Bryan kogoś sobie znalazł? 
Nie na długo.
Pedro xx



3 komentarze:

  1. Świetny rozdział! :) Drugie spotkanie i już są razem? Ale i tak super :D
    -Jessica

    OdpowiedzUsuń
  2. suuuper ! <3
    czekam na następny :*
    i zapraszam do siebie :)
    http://xmorethanthis1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń